- Ooo ...pies...- otwieram oczy. - Moja głowa!
Na stoliku nocnym leżą przeciwbólowe i woda
Połykam leki i ze zwierzątkiem idę do taty. Co ja wczoraj ...o matko. Nie. On mnie wyleje .
- Hej mała.
- Hej tato - całuje go w policzek.
- Jak główka
- Boli. Ale gorzej z tym co ja wczoraj zrobiłam. - daję tacie monetę źle wyprodukowaną i pocztówkę .
- Dziękuję- całuje mnie w policzek.- Miłego masz szefa
- Chyba...- siadam do stołu.
Stawia mi pod nos talerz, Kocham naleśniki taty. Co prawda są zawsze co sobotę ale.mi się nie znudziły .
Jem je zadowolona i dzielę się z Rybką.
- Jest słodka. Pójdę z nią na spacer.
- Dobrze. Zapisz sobie na kartce gdzie mieszkasz.
- Dlaczego? - co ja jeszcze gadałam.
- Ponoć nie pamiętałaś swojego adresu
- Matko. Kretynka. - mówię do siebie i idę się ubrać. Zdejmuję służbowy uniform i zakładam sukienkę oraz trampki. Wychodzę z psem .
Szczeniak biega po parku zadowolony.
Fajnie, że tata ma kogoś komu poświęci uwagę. Ja dobrze wiem jak on spędza czas gdy mnie nie ma. Siedzi przy stole, ma zapaloną lampkę i patrzy w jeden punkt. Czasem pisze coś na kartce ale zaraz potem to pali. Czasem się o niego martwię.
Nie za bardzo lubi ludzi. Zawsze taki był. Nie pamiętałam go innego. Wołam pieska do siebie i wracamy do domu.
- Kurczę, nie wiem przez ile mam wolne. - mówię do taty.
- DO końca tygodnia.
- Skąd wiesz?
- Bo mi powiedział.
Uśmiecham się do niego i idę do sypialni. Rozpakowuje swoje rzeczy i biorę je do prania. Wstawiam pralkę i zaczynam sprzątać u siebie w pokoju. Nazbierało się w nim kurzu. Poprawiam zdjęcia z różnych miejsc świata. Potem idę pomóc tacie przy obiedzie .
- Jak było w Paryżu?
- Byłam tam tylko n noc
- To szkoda
- Ale było pięknie.
- Bardzo dobrze córeczko.
Całuje go w policzek.
- Wyjdziemy po obiedzie na spacer razem?
- Jeśli chcesz Izzy.
- Oczywiście, że chcę.
Całuje mnie w głowę.
- Patrz co za zbój.- Patrzymy na psa który gryzie buty taty.
- Haha. Chodź tu. - kucam i biorę Rybkę na ręce.
- Moje kapcie. Ten pies jest nieznośny to druga para.
- Dobrze.że nie gryzie ci mebli tato.
- Tak. Chyba bym zwariował.
Przytulam pieska i głaszczę. Jemy z tatą obiad i idziemy na spacer. W końcu i moje wolne dobiega końca. Ubieram się w swój uniform.
- Do zobaczenia tato. Uważaj na siebie. - przytulam mężczyznę.
- To ty na siebie uważaj,
Całuję go w policzki. Biorę walizkę i wychodzę . Jadę na lotnisko. W samolocie siedzi już pan Horan.
- Thomas słoneczko idź tam. - mówię cicho do przyjaciela.
- Bello skarbie, on chce ciebie.
- Skąd wiesz? Może jest gejem
- Raczej tak nie wygląda
- Moje nadzieje legły w gruzach - przełykam ślinę.
Idę do niego
- Dzień dobry.
- Witam. Jak tam urlop
- Miło spędzony. - patrzę gdzieś w bok. - Przynieść coś panu?
- Nie. ALe możesz dotrzymać mi towarzystwa
- Zdecydowanie nie mogę.
- Dlaczego?
- Ja już dobrze wiem dlaczego. - przygryzam wewnętrzną stronę policzka. Ide krok za krokiem żeby się nie zabić.
- Dzisiaj lepiej z równowagą
Jeszcze jedna uwaga...Oddycham z ulgą gdy jestem przy przyjacielu.
- Nienawidzę cię. – mówię do niego bezgłosie .
- Kochasz mnie.
- Spadaj. - opieram się o szafkę.
Pokazuje mi język. Odwdzięczam się tym samym. Znowu muszę iść do nieg.o
Zdejmuję szpilki żeby się nie wywalić i idę.
- Na boso?
- W czym mogę pomóc?
- Może dotrzymasz mi towarzystwa to 12 godzin lotu.
- Przez te 12 godzin znów coś spierdole.
- Nie planuję, cię wyrzucić
- A ja się zbłaźnić - zatrząslo samolotem i ląduje na kolanach szefa.
- Bardzo mi miło
- Boże. - podnoszę się jakoś zgrabnie.
- Nie narzekam.
- Dwanaście godzin. Nie wierzę.
- Tak dwanaście.
- Lot przez mękę . - siadam pp drugiej stronie samolotu.
- Nie wiedziałem, że jestem aż tak męczący
- Nie pan. Tylko to że jestem sierotą.
- To urocze
- To potworne. Przepraszam za to co mówiłam i robiłam gdy byłam pijana.
- Zapomniane.
- Dziękuję.
- Pani nie zachowuje się najgorzej. Kiedyś jedna ze stewardesa zwymiotowała mi pod same nogi.
- Spróbuję do tego nie dopuścić.
- Mam nadzieję.- Taki uśmiech powinien być karalny
Kiwam głową patrząc w szybę. Zero kontaktu wzrokowego co zwariuję. Co raz mnie zagaduje l, a ja grzecznie odpowiadam. Bawią go moje wpadki. Zakładam nogę na nogę i bawię się fragmentem uniformu. pewnie ma dziewczynę. Ale o czym ja myślę Zerkam na zegarek. Jeszcze sześć godzin. Pan Horan wstaje z fotela, idzie w moim kierunku. Przełykam ślinę zdenerwowana.
Dotyka mojego ramienia i idzie do kabiny pilotów. Wypuszczam powietrze ze świstem. Moje serce dostało palpitacji. To już? Schodzę z tego świata? Młodo.
Zamykam oczy, a kiedy je otwieram widzę go przed sobą.- Chyba nie lubi pani latać.
- Chryste...- zawał. To ewidentnie zawał.
- Przepraszam- dotyka mojego policzka.
- Bedzie gorzej, ostrzegam...
- Lot, czy może to moja wina.
- Pana wina przecież.
- Zły ze mnie facet.- Pochyla się w moja stronę.
- Tak - moja warga drży. - Ja się muszę napić. - idę szybko do kuchni.
Odkręcam butelkę i prawie wypijam całą na raz. On ze mną flirtuje. To kurwa nie możliwe.
Mi się tylko wydaję. Tak, na pewno. W końcu muszę tam wrócić.
- Proszę cię ja nie chcę proszę - trzymam mocno Thomasa.
- Idziesz. - pcha mnie do wyjścia.
- Thomas!
- Izabella.
- Tom słoneczko..
- Przyzwyczaj się. On chce przenieść cię do swojego prywatnego samolotu. Tylko ty i on kochanie.
- O nie, nie nie. ja się zwalniam.
- Tak bo gdzie znajdziesz tak dobrą pracę.
- Dobrą? Ja już osiem razy w ciągu jednego lotu dostałam palpitacji serca, domniemanego zawału, bólu brzucha z nerwów i jeszcze się wyjebałam na szefa.
- I nadal cię nie zwolnił.
- Zwolni, zobaczysz. Zwolni mnie. Ja ci to mówię.
- Leci na ciebie.
- Hahahhaha. Teraz dowaliłeś. - prycham i idę przed siebie. W połowie zawracam i wtulam się w Thomasa.
- Też cię kocham, a teraz idź.
On nie ma uczuć. Po prostu ich nie ma. Skała. Lód. No zero człowieka. Pokazuje mu język i idę. Pięć godzin. Tylko tyle. Wytrzymam. Idę i kolejny upadek. Kurwa. .. pan Horan trzyma mnie w tali.
- Przepraszam - burczę.
- Nie masz za co.- Przesuwa dłoń w wzdłuż mojego kręgosłupa.
Prostuję się gwałtownie.
- To ten ma pan na coś ochotę? - odsuwam się.
- Tak, mam...
- Hm?
- Akurat tego nie ma w menu.
- Oh jaka szkoda - wydymam wargę. Za dużo szampana i świrujemy.
- Bardzo szkoda.
Siadam na fotelu, bo mi się w głowie kręci. Chcę do domciu. Szef pije szampana i posyła mi ten seksowny uśmiech. Ja mam zakaz na niego patrzenia. Wzdycham cicho i zamykam oczy. Głowę opieram o fotel. W mojej głowie krążą głupie myśli. Ciekawe czy ma żonę. Nie widziałam u niego obrączki. Ale dziewczynę musi mieć. No taki gośc na pewno. Żeby sam był. Odgarniam swoje włosy i patrzę w okno. Ale wysoko. Odwracam wzrok od okna. Wbijam go w swoje stopy. Ciągle bez butów chodzę. Jezu on powinien serio mnie zwolnić. Zacznę chodzić w worku. Nie będzie na co patrzeć i ktoś wreszcie doceni tylko moją pracę. Ale ja lubię ładnie wyglądać. No i mam problem. Bawię się swoimi palcami Chcę już wylądować. Zamknąć się w hotelowym pokoju, odizolować.
Tak byłoby najlepiej. Mija Godzina za godzina.
Lądujemy, a ja oddycham z ulgą.
- To do zobaczenia za trzy dni.-mówi pan Horan
- Cooo?
- Za trzy dni wracamy do Londynu. Miłego pobytu w LA.
- Jezus Maryja. - jęczę. - Ja się chyba źle czuję, wrócę wcześniej.
Śmieje się i idzie do swojego samochodu.
- Naprawdę! - krzyczę i odwracam się.
Jadę do hotelu. biorę długi prysznic.
Tylko w ręczniku otwieram drzwi dla kuriera. Taszczy wielki kosz kwiatów.
- Od kogo to przepraszam?
- Tu jest bilecik. Proszę pokwitować
- Matko - robię to, a on wychodzi. Biorę kartkę do rąk.
" Dziękuję za miły lot. Pan Horan"
Ale był miły. Jak cholera. Wkładam kwiaty do wazonu i siadam na parapecie. Robię zdjęcie panoramy. Tata się ucieszy.
" Śliczna bezpieczna. LA" Wysyłam tacie ze śmiechem. To on tak mówił. Nie dostaje odpowiedzi pewnie śpi. Nigdy nie mogę zaczaić tych stref. Wstaję i ubieram piżamę. Wsuwam się pod kołdrę i zasypiam.