niedziela, 31 sierpnia 2014

14. Stronger.

Niall nie może mnie nie dotykać. To ramienia, to policzka, to kolana pod stołem.- Poprosimy jeszcze o deser.
- Pobudzasz mnie wiesz o tym?
- Ale czym?- pyta niewinnie.
- Dotykiem.
- A tym...- ściska mocniej moje kolano.
- Niall...- cicho wzdycham. Robi mi się tam gorąco.
Uśmiecha się niewinnie i zaczyna jeść szarlotkę którą nam podano.
On jest okropny. Wszystko robi celowo
- Spróbuj, jest bardzo dobra.- Nabiera kawałek na swój widelczyk i wkłada mi do ust, a jego dłoń wędruje po moim udzie.
Przełykam ciasto. Okay, dobre ale ja myślę o czym innym.
Mógłby przestać... a może nie. Sama już nie wiem.
Łapię jego dłoń i przytrzymuję.
- Kochanie?
- Tak?
- O czym ty myślisz?
- O niczym. Naprawdę Niall. - kiwam głową.
Niech mnie dotyka. Podchodzi do nas kelnerka z rachunkiem.
Boże wychodzimy a ja chce najszybciej znaleźć się w domu. Najlepiej z nim w łóżku
Wsiadamy do samochodu, a przed nami korek.
- Nie wytrzymam, Boże no.
Patrzy się na mnie nieco zdziwiony,
- Nie słuchaj.
- Jasne.- Trąbi na faceta przed nami
Opieram głowę o szybę. Jeszcze chwila i sama sobie to zrobię
Przygryzam wargę i patrzę na ten durny korek przed nami.
Powoli ruszamy,
Mozolnie dojeżdżamy do jakiegoś skrzyżowania.
Stukam palcami o szybę. Nigdy nie byłam tak niecierpliwa
- Jeszcze z dobrą godzinę, mówi znowu się zatrzymując. Stoimy na światłach. Zachciało mu się restauracji na drugim końcu miasta
- Nie lubię cię.
- Myślałem, że mnie kochasz.
- Tak troszkę.
- Czemu tylko troszkę.
- Bo jest korek.
- Korek ma coś do twojej miłości?
- Oj Niall no - jęczę
- Nioe.
-  To czemu troszkę?
Całuję go w policzek.
- Ty juz wiesz
- Co ja mam zrobić, żebyś kochała mnie bardziej niż troszkę?
- Hhaha nie wiem. Zrób tak żeby szybciej jechać. - żartuję
- Nie da rady.- Odwraca się do mnie i całuje. - Jesteś niezaspokojona.
- Zdecydowanie.
- I co ja mam z tym zrobić? Związać i brać dopóki nie będziesz miała zdecydowanie dość?
- Zdecydowanie tak.
- Bardzo zabawne
- Ale to jest bardzo dobry pomysł.
Patrzy się na mnie zaszokowany.
- No co?
- Zastanawiam się co ci siedzi w głowie
- Zaspokojenie. – całuję go.
- Kochanie prowadzę.
- Stoisz w korku misiu, jeśli już.
- Taa, korek
- Korek uprzykrza mi życie.,
Śmieje się i skręca. Gdzie on jedzie?
Jak to będzie skrót to dziękuję Bogu.
Nie poznaję tej okolicy.
- Gdzie jedziemy?
- Nie daleko.- Odpowiada. - Dzisiaj mamy dzień seksu w niekonwencjonalnych warunkach.
- Zapamiętam. - pstrykam palcami śmiejąc się.
- Tak.- Skręca w boczną uliczkę i jedzie przez las.
- Matko, las?
- Raczej moje auto.- Trochę małe te jego auto.
- Auto mówisz
- Tak.
- Dobry pomysł., - uśmiecham się.
- Jedyny jaki miałem.- Zatrzymuje się i odsuwa swój fotel do tyłu.
Wskakuję mu na kolana i zaczynam całować.
Trochę mało wygodnie.
Ale nie przeszkadza mi to teraz.
Trzymam jego twarz dłoniach i zachłannie całuje. Niall sprawnie zsuwa nieco swoje spodnie.
Wystarczy, że podniosę biodra i gdy je opuszczę jest we mnie.
O Boże... Rozkoszuję się tym uczuciem.
Bardzo szybko dochodzę. Moja ręka ześlizguje się po szybie zaparowanej od naszych oddechów
Siedzę nadal na jego kolanach. Niall całuje mnie po szyi.
- Masz dość?
- Ciebie nigdy.
- Kochanie -składa mi czuły pocałunek na ustach.
- Tak?
- Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham. - całuję go.
Przytula mnie do siebie.
Siedzę tak wtulona w niego. Nie mam zamiaru się nigdzie ruszać.
- Nie myślałem, że będę kiedyś chciał tego wszystkiego.
- Czego?
- No miłość, domu, ślubu dzieci. Całej tej przyszłości.
- A teraz chcesz - uśmiecham się patrząc mu w oczy, - Ze mną?
- Tylko z tobą.
Całuję go przelewając w pocałunek całą miłość
Oddaje pocałunek. z tą samą zachłannością.
- Mój. - wtulam się.
- Tylko twój.
W końcu trzeba było ogarnąć się i wrócić do domu.
Niall musiał skończyć swoją pracę.
Leżę na dywanie i oglądam film.
Zajadam się popkornem i co raz śmieję się z filmu
Odbieram dzwoniący telefon. Już na starcie słyszę Stylesa.
- Tam, gdzie mnie nie znajdziesz wujku. - śmieję się.
- Kurwa, gdzie?
- Nie ważne.
Klnie jeszcze raz i się rozłącza
- Pff. - prycham i idę do kuchni. Biorę coś zimnego do picia.
Wracam do oglądania filmu. Dołącza do mnie NIall.
Kładę głowę na jego klatce.
Przyciąga mnie od siebie. Całuje w nos i razem kończymy film.
- Nie wracam do domu, bo u taty nocuje Soooophie.
- Woow
- Tak, chyba go ta prawda męczyła, ale teraz o wszystkim wiem.
- I może się rodzeństwa dorobisz.- Żartuje NIall.
- Tsa, pff chyba się nie doczekam. - cmokam go w policzek
- Skąd wiesz? Tego się nie zapomina jak jazdy na rowerze.
Zaczynam się głośno śmiać.
- Prędzej dziadkiem zostanie - wstaję i idę pod prysznic
- Może cię jeszcze zaskoczyć.- Niall idzie za mną.
- Idziesz ze mną?
- Jeśli mogę.
- Pewnie.
Zaczyna mnie rozbierać
Ja mu się odwdzięczam.
Lądujemy pod strumieniem ciepłej wody
Myjemy swoje ciała nawzajem. Na więcej nie mam siły.
Później Niall niesie mnie do łóżka.
Przytulam go mocno.
- Derek chwalił mi się USG. Nagrał sobie jak bije serce dziecka.- mówi.
- Ale to słodkie.
- Tak. Bardzo.- Patrzy mi w oczy.- Coś ty ze mną zrobiła.
- Nauczyłam kochać. - uśmiecham się delikatnie
- Nagle pomyślałem, że też tak chcę.
- Dziecko?
- Tak. Tego całego szczęści, kupowania małych rzeczy, chodzenia na przedstawienia.
Uśmiecham się i głaszczę jego policzek.
- Nieprzespanych nocy i słów tato
- Wiesz, co? - szepczę mu do ucha. - Ja też tego chcę.
Przytula mnie do siebie i całuje w głowę.
Jestem bezpieczna i szczęśliwa.
- Niall, ale kiedyś będę też chciała latać.
- Wiem. Kupię ci samolot.
- Nie, nie.
- Tak, tak, tak.
- Nie i nie. Nie chcę samolotu tylko pracę - śmieję się.
- Będziesz miała pracę. Bardzo odpowiedzialną.
- Jaką?
- Bycie mamą.
- Tak kochanie, ale - całuję go i przewracam na poduszki. - Mogę robić to w ciąży i potem gdy np. dziecko będzie duże.
- Wolałbym nie.
- Wiesz, że nie na długo.
- Ale i tak wolałbym nie. Możesz latać ze mną.
- Ktoś musi być z dzieckiem
- No więc postanowione zostajesz w domu.
- Nie ma tak dobrze. - śmieję. - I ja nie jestem w ciąży.
- Ale będziesz- całuje mnie w usta.
- Kiedyś - oddaję pocałunek.
- Niedługo.
Śmieję się i zakopuję w kołdrze. Zamykam oczy.
Nie daje mi spokoju i całuje ciągle po szyi.
- Kotku. - mruczę nadal nie podnosząc powiek.
- Co?
- Do czego dążysz?
- Do niczego.
- Fajnie, bo mam jutro rano psychologa więc idziemy spać.
- Psychologa?
- Tak.
- Po co?
- Z tatą.
- Aaa. No dobra to śpij
Śmieję się i zaraz zasypiam.
~~*~~
Niall zajmuje się wydaniem mojej książki. A raczej zajął się. Bo teraz latam jako stewardessa, przeważnie on leci ze mną i promuje " Marzenia w chmurach" Nie jest zadowolony, że wróciłam do pracy. Ale chcę się tym nacieszyć póki nie mamy dziecka, chociaż go chcę. Niall też go chce. Tak bardzo się zmienił. Zrobił się jeszcze bardziej kochany Po prostu cudowny. Stoję przed pasażerami wskazując im wyjścia awaryjne,
Uśmiecham się. Tak, to jest moja ulubiona praca, chociaż czasem ludzie mnie irytują.
Nie boję się już. Startujemy.
Cały lot przebiega zgodnie z planem
Lądujemy w Oslo.
Na lotnisku jest pełno ludzi.
Ledwo co przepycham się przez tłum. Są też dziennikarze. Często mi robią zdjęcia. To takie dochodzenie czy nie zdradzam Nialla?
To po prostu śmieszne.
Jadę do hotelu i od razu dzwoni mój telefon.
- Hej skarbie.
- No hej. - stoję przy oknie.
- Jak tam widoki?
- Zimaaa.
- Uuuu to straszne.
- Tak, straszne. Co u ciebie?
- Trochę smutno
- Też tęsknie, ale nie ma mnie od 5 godzin.
- Wiem i to straszne.
- Oh Niall. - śmieję się. - Byłeś u mojego taty? - złapali dobry kontakt.
- Tak. Razem pijemy z tęsknoty.
- O matko. Straszne
- No bo wy kobiety jesteście straszne. Zostawiacie nas
- A Sophie gdzie?
- Na zjeździe antyków
- Aaa. - śmieję się. - Poradzicie sobie.
- Ja chcę do ciebie. Muszę się pozbyć tych linii lotniczych.
- Dlaczego?
- Bo wtedy nie dam ci latać.
- Idź ty. Mam prawo.- śmieję się.
- Wiem. A i chcę dzidziusia.- On chyba już wypił.
- Połóż się spać kochanie
- Nie bez ciebie.
- Musisz. Idź. Dobranoc skarbie.
- Nie kochasz mnie.
- Kocham.
- To udowodnij.
- Niall, ja pracuję - śmieję się. - A ty pijany jesteś
- Wyjdź na balkon.
Robię co mi każe.
Patrzę w dół. Macha do mnie.
- Serio zima.
- Niall! - krzyczę. - Zwariowałeś!
- Tak, przez ciebie. Ale mam własny samolot i mogę latać gdzie chcę.
- Bożeee. - idę na dół.
Bierze mnie od razu w ramiona.
- Mówiłem, że tęsknię.
- Jesteś nienormalny. - całuję go namiętnie w usta.
- Tak trochę.
- Chodź do pokoju. - biorę go za rękę.
Idziemy na górę.
Zamykam drzwi za nami od pokoju. Naprawdę mnie zaskoczył.
Całuje mnie w usta.
Zdejmuję z niego płaszcz.
- Bardzo, bardzo tęskniłem- mówi między pocałunkami.
Opadam na łóżko i ciągnę go za sobą.
Śmieje się głośno i przygniata mnie do materaca.
- Bardzo? - mruczę mu do ucha.
- Bardzo, bardzo...
- Udowodnij. - uśmiecham się.
Całuje mnie w usta, po chwili zjeżdża na moją szyję, a palcami rozpina moją spódnicę. Mój uniform znajduje się na podłoże już po chwili. Obdarowuje mój dekolt pocałunkami a dłońmi rozsuwa moje nogi. Dotyka mnie przez bieliznę.  Cicho wzdycham. To takie przyjemne. On tu jest.
Nie przestaje mnie całować. Teraz mój brzuch, a po chwili uda.
- Oh... - wiercę się.
Zsuwa ze mnie bieliznę. Jedna moja noga stoi na podłodze, a drugą mam zgiętą. Niall klęczy i mnie całuje.
Moje myśli odpływają gdzieś daleko. Jestem ja i on. Jego usta.
Boże, co on ze mną wyprawia.
Jęczę trochę głośniej. Bo chcę już go w sobie.
- Oh... kochanie- Niall całuje mnie w usta,
- Nie znęcaj się..
Ściąga swoje spodnie i po chwili czuję go w sobie. Oplatam jego pas. Jest taki zdecydowany. Wreszcie nie tak delikatny. Bierze mnie szybko i ostro. Zamyka mi usta kolejnymi pocałunkami. Mój głos rozchodzi się mimo to po całym pokoju. Dochodzę głośno krzycząc. Próbuję łapać oddech. Niall kładzie się obok mnie.
Kładę dłoń na klatce i oddycham coraz wolniej.
- Wierzysz mi?
- Bardzo.
Całuje mnie w czoło i przyciąga do siebie.
- Jutro lecę do Bejrutu. Wróć do domu co? - całuję go w usta.
- Może wrócimy razem.
- Pracuję. - wtulam się.
- Jasne.- Wstaje z łóżka.- Wrócę do domu.
- Nie. - przyciągam go na łóżko. - Nie kłóćmy się oto. Przecież potem będę zawsze w domu.
- Chce teraz.
- Dobra, ale rano.
Uśmiecha się i całuje mnie w głowę. Czemu ja mu zawsze ulegam?
Nie wiem... Ale on czasem jest cholernie wkurzający
- Ale to nie znaczy że zwalniam się.
Przewraca tylko oczami. Ja też wywracam oczami i zasypiam po jakimś czasie Rano budzę się pierwsza. Niall śpi mocno mnie obejmując. Całuję go w czoło.  Otwiera oczy i patrzy na mnie tymi niebieskimi oczami.
- No hej.
Podnosi się lekko i całuje mnie w nos.
- Wstajemy?
- Nie- mówi i przyciąga mnie do siebie
- Kochanie - śmieję się.
- CO?
- Eh nic.
Obejmuje mnie i całuje po szyi.
- A tobie co chodzi po głowie?
- Zupełnie nic.
- Ah, jasne.
- No nic- jeździ dłonią po moim ciele.
Uśmiecham się. Jak ja kocham jego dotyk.
- A ty masz na coś ochotę?
- Na ciebie. Jak zawsze.
Powoli i delikatnie mnie rozpala. Całujemy się i dotykamy. Jest cudownie. Siedzimy na łóżku i jemy śniadanie.
- Szantażujesz mnie wiesz?
- Nie.
- Tak.
- Czym niby?
- Tym, że się obrażasz. A ja nie chcę się z tobą kłócić, więc ulegam. Całuję go
- Po prostu wolę mieć cię w domu
- Wiem.
- Więc cię nie szantażuje
- Dobra idę pod prysznic - wchodzę do łazienki.
- Jasne.
Wchodzę pod prysznic i myję się.
Tylko w ręczniki idę do pokoju bo zapomniałam rzeczy. Niall ciągnie mnie za rękę na swoje kolana.
- Może pojedziemy na jakieś wakacje. Weźmy twojego tatę i Sophie do brukseli.
- Wspaniały pomysł kochanie. - uśmiecham się.
- To się cieszę, że ci się podoba.
Całuję go w policzek. co prawda pracowałam tylko dwa miesiące i wakacje mi nie są potrzebne, ale nie będę się z nim kłóciła. Wstaję i biorę ubrania.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Uśmiecha się do mnie i kładzie na łóżku. Idę do łazienki. Ubieram się i poprawiam włosy.
Wracam do pokoju Niall rozmawia przez telefon z moim tatą.
W końcu wylatujemy z Oslo i lecimy do Londynu.
- Ale nie jesteś na mnie zła?
- Nie.
- To dobrze.
Uśmiecham się. Jedziemy najpierw do mnie. Przekraczam próg i dobrze czuję zapach takich perfum. Nie święta trójca rozmawia z tatą. Zatrzymuje się w pół kroku.. Niall patrzy zaszokowany.
- Co wy tu robicie? - pytam cicho.
- Odwiedzamy starego kumpla.
- Wyjdź stąd - warczę na Zayna.
- Spokojnie my tylko rozmawiamy.
- A mnie to kurwa obchodzi. - podchodzę do niego. - Wyjdź. - powtarzam. Tata nie wygląda najlepiej,
- Już idziemy. Do zobaczenia Horan.
Przechodzą szturchając go ramieniem. Zamykają drzwi za sobą
Podchodzę do taty i go przytulam.
- W porządku? - pytam.
- Tak
- Idź się połóż.
Idzie na górę do swojego pokoju. Siadam zdenerwowana na sofie. Wsuwam palce we włosy. Jak oni mogą tak bez karnie wejść, to ja się boję wyjść na ulicę.
Niall przytula mnie do siebie.
- Czego oni chcą?
- Nie wiem skarbie.
Oddycham głęboko i nie chcę już o tym myśleć
Całuje mnie w głowę.
- Zostańmy tu dziś.
- Dobrze, zostaniemy.
Do wieczora chodziłam do taty i pytałam czy w porządku. Nie było najgorzej. W końcu biorę prysznic i kładę się z Niallem do łóżka.
Przyciąga mnie do sobie i zasypiamy.

sobota, 23 sierpnia 2014

13. Through the dark.

Isabella
Jesteśmy na spacerze. W końcu inne miejsce. Harry trzyma mnie za rękę i pilnuje.
Jakbym wiedziała gdzie jestem i mogła uciec. Dogniłby mnie
- Czego tak właściwie chcesz wujku? - to ostatnie mówię złośliwie. To całej trójki tak gadam, bo mnie irytują.
- Nic mała, po prostu możesz nas wydać, a oni chcą wkurwić Horana.
- Tak, no na pewno już lecę na policję. Zwariowałeś.
- Tak. bo nadal się z nimi zadaje.
Kręcę głową.
- Kto to Katherine? Zayn powiedział jesteś jak Katherine.
- Nikt. Musiałaś źle usłyszeć.
- Odpowiedz. - warczę. - Moja matka tak?!
Kiwa głową.
- Mów o niej.
- Nie. Ty mi rozkazywać nie będziesz.- Dla niego to też jakiś temat tabu.
- Ja pierdole. - mówię. - Już wiem. Katherine była dziwką i każdy z was z nią sypiał i nie wiadomo kto jest moim ojcem. - prycham.
- Louis jest twoim ojcem.
- A ona to co?
- To twoja matka. Koniec tematu.
- Nie nazywaj tej suki moją matką. - wywracam oczami. Wyrywam się i idę do willi. Zamykam się w łazience.
Jakby była moją matką to nigdy by mnie nie zostawiła.
Nigdy nie chciałam jej poznać. Tata zawsze przez nią cierpiał.  Chcę do mojego Nialla. Proszę..
Siadam na podłodze i zaczynam płakać.  Jestem pobita, poniżona i jeszcze nikt mi nic nie mówi. Oni są popieprzeni.  A po miesiącu nawet zostaje zabrana na akcje. Super nie? Mam wybuchnąć jeden z banków, gdy tylko go okradną.  To jest po prostu nienormalne. Chore. Ale robię to.
Budynek wybucha, gdy tylko dostaję taki sygnał.
- A może tak weźmiemy się za biuro Horana?
Zamieram na te słowa.
- Nie możecie.
- Możemy wszystko- mówi Zayn.
- Nic nie możecie. Pojebani jesteście!
- Ucisz ją Styles
- Spróbuj tylko, a rano się nie obudzisz. - dostaje ode mnie łokciem w żebra. Otwieram drzwi od auta i wyskakuję na asfalt. Zdzieram skórę z kolan i uderzam w obojczyk chyba go łamiąc. Nie zważam na ból tylko wstaję i uciekam. Biegnę do największego wieżowca w tej okolicy.
Ledwo łapię oddech, ale mnie nie złapali.
Gubię ich za zakrętem. Wpadam do firmy przewracając się na białą podłogę. Oddycham głęboko nie patrząc czy ktoś zwraca uwagę.
Jakoś podnoszę się z podłogi.
Kuśtykając i cicho łkając podchodzę do recepcji.
- Mogę..tam ...na górę? - pytam jakiejś blondynki ledwo oddychając. Moja klatka. Moje wszystko to jedno wielkie au.
- Oczywiście, pani do kogo?
- Do pani szefa.
- Ale pan Horan nikogo nie przyjmuje.
Ignoruję ją i idę do windy.
- Zostaw mnie. - mówię do ochroniarza.
Puszcza mnie, a ja jadę na górę.
Powoli dochodzę do jego gabinetu i pukam do drzwi.
- Mówiłem, żadnych spotkań Hanna- słyszę jego głos a po chwili widzę jego po drugiej stronie progu.
- Nie jestem Hannah i mogę sobie iść. - opieram się o drzwi i zamykam oczy.
- Boże nie.- Bierze mnie w ramiona.
- Ała...
- Coś ci zrobili?
Kręcę przecząco głową.
- Nie ważne. Nic mi nie jest.
- Chodź- sadza mnie na kanapie.
Wyciągam rękę i biorę szklankę wody ze stolika. Wypijam ją od razu
- Głodna jesteś? Każę coś zamówić. Może zadzwonię po lekarza?
- Nic mi nie jest. - powtarzam chowając twarz w dłoniach. - Nie jestem.
Przytula mnie do siebie.
Dobrze się czuję w jego ramionach. Nareszcie.
- Mam trzech nowych wujków, moja matka to tabu, chcą ci wysadzić firmę, poroniłam. Jest świetnie.
- Poczekaj, byłaś w ciąży?
- Nie wiedziałam.
Całuje mnie w głowę.
Nie wytrzymuję dłużej i rozpłakuję się.
Tuli mnie do siebie i próbuje uspokoić.
Jestem zmęczona wszystkim.
- Przepraszam Niall.
- Nie masz za co.
- Mam.
- Nie masz. Nie ma w tym twojej winy.
- Niall, zabierz mnie do domu.
- Oczywiście. - Bierze mnie na ręce i znosi do swojego samochodu.
Jęczę, bo mnie to boli.
- Przepraszam.
Sadza mnie w fotelu. Okropnie się czuję.
- Do mnie czy do ciebie.?
- Do domu. - patrzę mu w oczy.
Uśmiecha się lekko i jedzie do domu.
Boli mnie ramię. Zaciskam zęby, zamykam oczy i zasypiam. Budzę się w sypialni Nialla. Za oknem jest już ciemno.Wstaję i idę do łazienki. Zdejmuję powoli rzeczy. Czuję się dziś słabo. Wchodzę pod prysznic. Ciepła woda dobrze mi robie. Lepiej się czuję od razu. Przebieram czyste ubrania i wychodzę. Idę do salonu, gdzie siedzi Niall. Rozmawia przez telefon. Uśmiecham się do niego i idę do kuchni. Wyjmuję okład lodu. Przykładam do bolącego ramienia. Siadam na krześle. niby już jest dobrze. Jestem w domu. Z Niallem.  Ale nadal się boję.  Idę do niego i przytulam się
Obejmuje mnie ramieniem i całuje w głowę.
- Derek zadzwonię później. Masz dalej szukać.
Opieram głowę o jego bark. Zaciskam palce na koszuli Nialla.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham skarbie.
- Bałam się. To znaczy nie ich, bo to oni obrywali ode mnie.
- Czego się bałaś ?
- Że nie wrócę
- Znalazłbym cię na końcu świata.
- Szukałeś?
- Tak.
Wtulam się mocniej.
- Ale nie rób im nic złego.
- Dlaczego. Skrzywdzili cię, nasze dziecko.
Przełykam ślinę. Wiem jak jest i co się stało.
- Ale mój tata też taki był.
- Ale już nie jest.
- Nie skrzywdzili mnie, tylko porwali.
- Może to ze względu na niego.
- Nie są tacy źli..
- No już dobrze, nic im nie zrobię.
Podnoszę głową i całuję go w usta. Tęskniłam za tymi wargami.
Czule oddaje mój pocałunek.
- Mówiłeś tacie?
- Tak już dzwoniłem do niego. Spałaś sześć godzin.
- O matko.
- To dobrze, że spałaś.
- Ale jestem głodna. - podchodzę się i idę robić jeść.
- Usiądź ja coś ci przygotuje.
- Poradzę sobie. Gotowałam tam ciągle.
Przewraca oczami i daje mi spokój.
Robię jakąkolwiek kolację i siadam przy barze. Wyjmuję z kieszeni spodni pen drive'a na którym mam całą książkę. Pisać mi pozwalali.
- CO to?
- Książka.
- Cała?
- Cała.
- Dobrze, że kupiłem to wydawnictwo.
- CO? - jestem zaskoczona.
- Kupiłem wydawnictwo.- Uśmiecha się niewinnie.- Przecież wiedziałaś, że to zrobię.
- Ty - nie mogę wykrztusić słowa. - Zwariowałeś.
- Tak. przyznaję się.
- Boże, Niall. - wstaję i go przytulam.
Lekko mnie obejmuje, żeby sprawić mi jak najmniej bólu.
Zamykam oczy i wzdycham jego cudowny zapach. Jestem na swoim miejscu.,
- Bardzo się o ciebie martwiłem.
- Ale już jestem. - całuję go w szyję
- Tak jesteś.
- I nie odejdę.
- Nie przeżyłbym tego.
- Kocham cię. - przyciągam go i wpijam się w jego usta.
- Też... Cię... Kocham...- mówi między pocałunkami.
Popycham go na ścianę. Tak mi brakowało tego wszystkiego.
Obejmuje mnie w tali i coraz zachłanniej mnie całuje.
Robi tak, żeby nie zrobić mi krzywdy. Udaje mu się. Wsuwam dłonie pod jego koszulę.
- Kochanie... Twoja ręka.
- Nie zrobisz mi krzywdy.
- Nie chcę, żeby coś cię bolało.
- Nie będzie. - rozpinam mu koszulę. - Nie aż tak bardzo.
- Chcę, żeby nic nie bolało.
- Zapomnę o bólu dzięki tobie.
Całuje mnie w usta i bierze za rękę. Idziemy do jego sypialni.
Patrzę mu w niebieskie oczy. Teraz one świecą. Gdy zobaczyłam je w biurze były puste.
Ściąga ze mnie koszulkę i kładzie mnie na łóżku.
Uśmiecham się i siadam. Przyciągam go rozpinając pasek jego spodni.
Tęskniłam za nim całym. Dotykam palcami mięśni jego brzucha.
Składam drobne pocałunki na jego ramionach i barkach. Jak potem i szyi. Przesuwam dłońmi po jego plecach i wsuwam palce obu dłoni w jasne włosy. Całujemy się, aż braknie mi tchu.
Jeździ dłońmi po moim ciele. Przesuwa mnie na sam środek łóżka i dalej całuje, dotyka, sprawdza czy naprawdę jestem
Nie przejmuję się bólem wszystkich ran. On je koi. Koi swoim dotykiem i obecnością. Zostaję w bieliźnie. Przejeżdżam palcami po jego wardze skupiając na niej wzrok. Chcę go pocałować
Najpierw delikatnie, a po chwili coraz zachłanniej smakuje jego usta.
Obracam się i siadam na nim.
Patrzy się na mnie. Tak on jest tylko mój.
Pochylam się i delikatnie go całuję.
Oddaje mój pocałunek układając dłonie no moich biodrach.
- Mój - szepczę i całuję jego obojczyk. Potem drugi. - Mój. - zaraz potem bark. - Mój.
- Tylko twój, już na zawsze.
- Już na zawsze - splatam z nim palce.
- Tak.- Przekręca nas i leżę pod nim.
Teraz to on całuje moje ciało
Ściąga ze mnie bieliznę.
Zsuwam jego bokserki. Przejeżdżam palcami po jego plecach do szyi. Zostawiam szramy.
Całuje mnie w usta i powoli we mnie wchodzi. Jezu...jakie to cudowne po tak długim czasie.Robi to powoli. Jest taki czuły. Składa delikatne pocałunki na moich ustach. Wzdycham.Obejmuje go ramionami. Czuję, że zaraz dojdę. Ale chcę, żebyśmy zrobili to razem. Oddycham co raz szybciej.
Odchylam głowę do tyłu i jęczę wyginając się w łuk.
Dochodzi razem ze mną. Jest mi tak cudownie.
- O Boże...- sapię.
- Tak...- całuje mnie w szyję.
Oddycham szybciej, ale w końcu normuje oddech.
Niall leży obok mnie i bawi się moimi palcami
Uśmiecham się do niego. Jest mi tak dobrze.
- Kocham cię
Obracam się na bok i całuję go delikatnie w usta. Potem patrzę mu w oczy.
- Ja ciebie również kocham.
Całuje mnie po szyi i dekoldzie, później schodzi pocałunkami na brzuch. Patrzy na mnie i jego oczy przez chwilę robią się smutne.
- Obiecuję ci nie jedno dziecko Niall.
- Wiem kochanie. - Bierze mnie w ramiona. - Po prostu żałuje tego co straciłem. '
Przytulam się do niego. Przymykam oczy.
- Ja również.
Całuje mnie po głowie.
- Kiedyś będziemy mieli dzieci.
- Na pewno. Jak jeszcze będziesz mnie chciał.
- Zawsze. Kochanie już zawsze.
Uśmiecham się delikatnie. Zmęczona usypiam.
Niall budzi mnie śniadaniem.
- Aww, dzięki. - całuję go.
- Proszę.- Podaje mi kubek z kawą.
Jemy razem śniadanie. Jest dużo śmiechu. Zaczynam odżywać. On leci do pracy, a ja do domu.
Tata przytula mnie na wejściu.
- Czemu nic mi nie mówiłeś? - mówię w jego klatkę
- Bo to przeszłość.
- Ważna przeszłość.
- Nie widziałem, że aż tak
Siadamy na sofie. Tata zaczyna mi wszystko opowiadać.
Wiem teraz o jego przeszłości.
O wszystkim wiem oprócz o Katherine. Ale chyba mnie to aż tak nie obchodzi. Idę do pokoju i biorę prysznic. Jezu jak dobrze tu być. W sumie to trochę się boję wychodzić. Oni mogą mnie znaleźć
Siadam na łóżku i przesuwam dłonią po narzucie. Chciałabym mieszkać z Niallem. Ale nie mogę też zostawić taty samego. Jestem między młotem a kowadłem. Patrzę przez okno na niebo. Chcę latać. Tam czuję się bezpieczna. Tak to jest cudownie.
Biorę torebkę i idę do firmy Nialla.
Windą jadę na górę.
Pukam do jego gabinetu.
- Proszę
Wchodzę do środka i posyłam mu uśmiech
- Hej
- Mam prośbę szefie. - podchodzę bliżej.
- Szefie?
- Ładnie brzmi. - śmieję się.
- Dobra
- Przyjmiesz mnie do pracy? Na loty międzynarodowe?
- Chcesz latać?
- Tak. Miałam czas na przemyślenie, a książkę napisałam.
- Dobrze.
Uśmiecham się i przytulam do niego.
- Mówiłeś coś kiedyś o...biurku...
- Tak?
- Masz może trochę czasu? - śmieję się stukając palcami o blat.
- Mam.
- A masz może ochotę?
- Na ciebie zawsze.
Siadam na biurku i przyciągam go do siebie. Mam sukienkę. Nie mam bielizny, bo zapomniałam wziąć jej do łazienki i myślałam że nigdzie nie będę szła.
- Jakaś ty niegrzeczna.- Rozsuwa moje nogi.
- Ja? Raczej zapominalska.
Śmieje się i całuje moje usta.
Obejmuję jego szyję,.
Podnosi się z krzesła i przesuwa mnie po biurku. Wszystkie papiery lądują na ziemi.  Pociągam go za pasek od spodni. Rozpinam jego spodnie i wsadzam dłonie do jego bokserek. Jest już taki twardy. Przesuwam ręką po jego męskości. Jęczy mi do ucha składając pocałunki na mojej szyi. Robię to szybciej, aż dochodzi.
Zniecierpliwiony ściąga swoje spodnie i bardziej rozsuwa moje nogi. Przyjmuję go od razu. Robi to gwałtownie i szybko. Trzymam się blatu biurka.  Głośno jęczę. Boże...Chcę szybciej. Dochodzę, a on nie przestaje.  Orgazm za orgazmem. To właśnie dostaję.
Leżę na jego biurku i próbuję złapać oddech.
- Ty tu będziesz pracował...
- Tak.
- O matko.
Obserwuję go jak się ubiera,
Zagryzam wargę.
- Chcesz wrócić do domu?
- Bardzo chcę.- Całuje mnie w usta.
- Więc wróćmy. Proszę... - mruczę.
Całuje mnie jeszcze raz, tym razem bardziej namiętnie.
Oddaję pocałunek zadowolona.
- Jesteś zbyt kusząca, żeby ci się oprzeć.- Robi mi malinkę na szyi.
- Oh... - wydymam wargę.
- Co?- Bierze mnie za rękę.
- Jesteś okropny. Mam ich pełno. – śmieje się
- No bo jesteś moja.
- Tak, wiem. - obejmuje mnie ramieniem i idziemy przez korytarz.
Wsiadamy do windy, a on zaczyna mnie całować.
Opieram się o ścianę i odwzajemniam pocałunki. Jedną nogę podnoszę i zatrzymuję się ona na jego biodrze.
Przyciska mocniej mnie do ściany. Kręcę się bardziej go pobudzając.
- Jeszcze nie masz dość? - uśmiecham się odrywając od niego. Zaczynam całować go po szyi.
- No właśnie nie.
- To dobrze.
- Tak? Ty nie masz dość.- Ściska mój pośladek.
- Nie - mruczę. - Nigdy.
Winda się zatrzymuje, a on mnie puszcza. Miałabym ochotę na jeszcze jedną wycieczkę na górę.
- Mowy nie ma. - przyciągam go i wciskam stop tak że drzwi się blokują.
- Isabello- mruczy mi do ucha.
- Kotku - rozpinam powtórnie jego spodnie.,
- Tutaj?
- Tutaj.
Śmieje się cicho i sadza mnie na biodrach.
Po chwili jestem przyciśnięta do ściany i znów we mnie wchodzi.
Bierze mnie szybko. Trzymam się jego ramion.
Krzyczę jego imię, gdy czuję się spełniona.
Stawia mnie na nogach. - Nie wiem czy chcę, abyś latała.
Trzymam jego kark.
- Bo?
- Bo będę bardzo za tobą tęsknił.- Przytula mnie do siebie.
- Dobrze.
- Nie będziesz latać? Bo ja już wymyślałem sposoby, żeby cię zatrzymać.
- Jak bardzo będziesz tęsknił to nie będę.
- Bardzo, bardzo będę tęsknił.
- Oh kochanie.
- Co?
- Dla ciebie wszystko. Dobra, idziemy do domu.
Włącza windę z powrotem. - Hanna odchodzi na urlop.
- Mogę ją zastąpić.
- Nie. Wtedy w ogóle nie będę pracował. Całe pół roku jej nie będzie.
- Wcale, że będziesz. Mówię ci. Ja będę tu na dole, a ty tam na górze.
- Tak oczywiście.
- No proszę.
- Nie.- Całuje mnie w usta.
- Dereka awansuję. Taki niecny plan ustaliliśmy z Hanną. Taka kara za zrobienie dziecka.
- Cooo?
- No, nie widziałaś brzuszka Hanny?
- Ale to Dereka?
- No, też mało nie padłem.
- Wow... Nieźle.
- Więc on będzie moją sekretarką.- Wysiadamy z windy.
- Dobra, tak może być.
Całuje mnie w policzek i podchodzi do recepcji.
- Ja wychodzę. Wyślij mi mailem tą umowę kupna.
- Tak panie Horan. - zaraz po odpowiedzi wychodzimy.
Idziemy prosto do samochodu.
- Chyba najpierw zakupy
- Obiaaaaad.
- Tak. Restauracja?
- No dobra.
Jedziemy do jakiejś małej restauracji. To miejsce zupełnie nie pasuje do Nialla. Siadamy na jednej z kanap przy stoliku w rogu.
Zamawiamy dobry obiad. Jemy rozmawiając trochę o gangu.

sobota, 16 sierpnia 2014

12. Radar.

Ktoś mnie chwyta za nadgarstki i pcha do Vana. Wrzeszcze i próbuje się uwolnić.
- Puść mnie!
- Zamknij się.- Uderza mnie.
Kurwa, boli. Zaciskam zęby i kopię go nogą w brzuch.
- Co za suka-  słyszę.
- Styles, zwiąż ją i jedź już.
Ręce mam skrępowane. Nie wiem co się dzieje. Gdzie jedziemy? Cholera. Leżę w samochodzie nie odzywając się. Próbuję wyjąc telefon. To lekka filozofia. Trzech mnie pilnuje, więc łatwo nie jest. Kurwa ten jeden ciągle na mnie patrzy.
- Ładnych oczu nie widziałeś? - syczę.
- Zamknij się
- Tylko tyle umiesz? Sam się zamknij. - wywracam oczami
Dostaje po buzi. Może lepiej się zamknę. Zamykam się, ale znów dostaje ode mnie nogą w brzuch. I niech spierdala. Wywożą mnie za miasto.
- Ej, Harry to niunia Horana. - mówi brunet o brązowych oczach. - No nieźle.
- Tak. Chyba lubimy mieć przejebane.
- Nie koniecznie. Kurwa, no kto tu jest najlepszym gangiem? Zabawimy sie.
- Tak- mówi mało przekonany.
- A tatuś ci mówił kim był panno Tomlinson?
- Co?
- Louis był z nami.
- Mój tata, na pewno nie.
- Oczywiście, że tak.
NIc już nie mówię. Mój tata? Nie, to nie możliwe
Nie mogę w to uwierzyć. To ...tata. Nie na pewno nie.
On jest za spokojny..
- Wypuście mnie.
- Raczej nie.
- Boże, co za kretyn. - warczę i opieram głowę o jakieś drzewo, pod którym mnie posadzili.
Oni nie mają rozumu. Zero. Przecież Niall zaraz zacznie się o mnie martwić.Jak ich znajdzie to nie będzie dobrze. Ja nie wiem czego chcą. Nie poszłabym na policję.Co oni kurwa planują?
Zabierają mnie do jakiegoś domu. Odbierają mi telefon i pieniądze. Harry jak zapamiętałam odwiązuje mi nadgarstki.
- Bez numerów, jasne? Tu i tak jest wszystko pozamykane mała. Umiesz gotować?
Nie odpowiadam, co ja za kucharkę będę im robić?
- Albo znów dostaniesz po tej ładnej twarzy.
- Umiem.- Odpowiadam.
- To idź do kuchni. - pokazuje na pomieszczenie w tej wielkiej willi. Ruszam się, a on idzie za mną.
Pokazuje mi wszystko co gdzie leży.  Zaczynam robić coś do jedzenia. Chcę do Nialla.
To jakiś obłęd. Jedzą to co przyszykowałam.
- No mała przynajmniej cokolwiek umiesz robić. - Liam bierze mnie na kolana. - Zadzwonimy do tatusia?
Nie odpowiadam tylko próbuję wyrwać się z jego objęć.
- Siedź grzecznie.
Mrożę go wzrokiem, ale przestaję się szarpać.
W nocy leżę na łóżku przy Stylesie. W sumie to...chyba dobrze trafiłam z jednej przyczyny. Nie katują mnie.
Nie mogę zasnąć.
Mam mętlik w głowie. Uważam to za jakiś koszmar. Koszmar, który ciągnie się z dnia na dzień. NIby po tygodniu znałam już zachowanie całej trójki. Liam był najbardziej wyrozumiały w stosunku do mnie. Zayn zabijał wzrokiem, a Hazzy nie można było wkurwiać. Ale jakim cudem mój ojciec był w gangu?
Siedzę przy stole w kuchni i piję kawę. Chcę spokoju. Chcę do domu. Chce do Niall.aNie wiem po cholerę mnie tyle trzymają. NIech se kurwa zatrudnią kucharkę.  Naprawdę nie pójdę na policję. Lubię swoje życie. Albo oni czekają na kasę.
ciekawe skąd.Tata jej nie ma, a Niall ciekawe czy by zapłacił.
Niall
- Może wyjechała? - sugeruje Derek.
- I nie powiedziała nikomu ani słowa. Nawet swojemu tacie. Serio musiało coś się stać.
- Nie ma jej dopiero od tygodnia.
- Kurwa to długo.- Już nie wytrzymuję i podnoszę głos.
- Wiesz jak jest, mogli ją porwać  bo jest twoją nową zabawką.
Do biura wchodzi Hannah.
- Pan Tomlinson do pana.
- Nie jest zabawką.- Warczę na przyjaciela.- Niech wejdzie.
Do środka wchodzi mężczyzna.
- Gdzie jest moja córka? - podchodzi do mnie.
- Nie wiem. Myślałem, że pan wie.
- Ja mam wiedzieć? - jest zły. - Miałeś ją chronić.
- Miałem się z nią spotkać, ale nie przyszła.
- Panie Tomlinson - odzywa się Derek. - Ona najwidoczniej została porwana.
Patrzy się teraz na niego. NIgdy nie widziałem go w takim stanie. Zazwyczaj to spokojny człowiek.
Zaciska pięści i prostuje się.
- Kurwa.
- Wie pan o kimś kto mógłby zrobić coś takiego?
- Tak mi się wydaje.
- Proszę powiedzieć.
- Jeden z największych gangów w Londynie.
Dobrze, że siedzę.  Na chwilę zabrakło mi powietrza. Matko moja Izzy.
Jezu, dlaczego ona?
- Styles, Malik i Payne.
- Dobrze wiem, o kogo chodzi. - ciekawe skąd on to wie.
Wypuszcza powietrze z ust i jest mocno zdenerwowany.
- Kiedyś był Tomlinson. - dodaje i wychodzi.
o ja pierdolę. Siedzę i wpatruję się w drzwi
- Czy ty słyszałeś to samo co ja?
- Tak mi się wydaje..
- On... Ona... córką gangstera?
- Najwyraźniej byłego,
- On zbiera monety.
Patrzy na mnie zdziwiony. Pokazuje na drzwi ręką.
- Poważnie?
- Tak. Stare monety i pocztówki.
- I skrywa tajemnice.
- Tak. Znajdź mi gdzie się ukrywa ta trójka idiotów.
- To nie będzie łatwe.
- Chyba jakoś sobie poradzisz?
- Tak. Chyba. - wychodzi.
- No to bierz się do pracy.

Obserwatorzy