~*~
Ubrana i ogarnięta chodzę po wielkiej kuchni robiąc nam śniadanie.
Tutaj jest strasznie dużo miejsca. I wszystko jest takie ...nowe. Aż grzech coś ruszyć.
Stawiam wszystko na stole. Biorę kubek z kawą do ręki. Biorę jej łyk, a do jadalni wchodzi Niall.
- Hej. - macham mu.
- Cześć. Zadomowiłaś się
- nie, to raczej przymus głodu mnie zmusił do dotknięcia tu czegokolwiek.
- Aha. Pysznie wygląda
Siada ze mną i jemy śniadanie. Niall ciągle mi się przygląda.
- Przyglądasz mi się bo...?
- Bo jesteś śliczna
- Niall - znów się rumienie
- Ale to prawda
- Kocham cię - całuję go w policzek i wstaję sprzątając wszystko.
- Ja umiem obsługiwać zmywarkę
- Tak, tak. Wiem.
- No to ja to zrobię
- Nie. - upieram się i po chwili jest posprzątane.
- Ty gotujesz, to ja chociaż będę sprzątał.
- Lubię sprzątać.
- Ale ja chcę się nieco odwdzięczyć.
- Odwdzięczasz.
- Kochanie chociaż troszkę.
- Bardzo mi się odwdzięczasz – całuję go
- Oh jesteś uparta, to tylko naczynia. Jakby je wstawił do zmywarki nic by mi się nie stało
- Tak samo jak mi.
- Uparciuch
- no niestety kotku.
Całuje mnie w usta.
- Ale i tak cię kocham
- Kamień z serca - śmieję się - Kiedy wracamy?
- Kiedy tylko zechcesz miałem iść tylko na przyjęcie.
Oplatam jego szyję.
- Wiesz, że czas z tobą to przyjemność i spędzałabym go z toba jak najdłużej, ale tata.
- To możemy już wracać.
- No dobra..
- To zadzwonię, i wszystko ustalę.
- Idę pakować rzeczy, - znikam w sypialni.
Dużo ich nie mam. Po kilku chwilach walizka stoi zapakowana.
Biorę telefon i dzwonię do taty.
- Cześć córeczko.
- Cześć tato. Jak tam?
- DObrze.
- Co robisz?
- Idę na spacer.
- O to fajnie. Dzisiaj wrócę.
- Już nie mogę się doczekać. A pocztówkę masz, dla starego ojca?
- O matko. Zaraz będę miała.
- Nie musisz.
- Muszę. tradycja
- NO dobra.- Jeszcze chwilę z nim rozmawiam, a później biegnę na dół. Niall łapie mnie w tali bo zaczepiam się o ostatni schodek
- Gdzie się tak spieszysz?
- O matko. Pójdziemy na miasto?
- Tak. Co się stało?
- Muszę kupić pocztówkę.
- Pocztówkę?
- Tak.
- To idziemy.- Chodzimy po jakimś wielkim placu. Z jednej pocztówki, zrobiło się kilkanaście pamiątek.- Patrz jaka śliczna- pokazuje mi bransoletkę z dzwoneczkami.
- Jest cudowna.
- Proszę ją zapakować.
Niall kupuje bransoletkę. W końcu jedziemy na lotnisko.
- To był najlepszy weekend. - mówię całując go.
- Mój też, zmieniłaś nudny wyjazd na świetną zabawę. Teraz zobaczymy jak ci pasuje ta bransoletka.
- Serio? Ona jest dla mnie? - dziwię się.
- Toć nie dla mnie. Daj rękę.
Po chwili na ręku mam śliczną bransoletkę.
- Dziękuję Niall. - uśmiecham się.
- Proszę skarbie
Przytulam się do niego. Lot mija szybko. Jedziemy prosto do mojego domu.
- To ja was zostawię.
- Powiesz mi kiedy mam jakiś lot?
- Nie wiem skarbie. Ktoś mi przysłania cały świat.
Zaczynam się cicho śmiać. Przyciągam go i łączę nasze usta.
- Ale ja muszę zarabiać.
- Nikt nie wstrzymuje wpłat.
- Zarabia się nie na ładne oczy. - nadal go całuję.
- Tak. Wcale nie twierdzę, że zarabiasz za ładne oczy.
- A na co?
- Za te twoje śniadania. W żadnej restauracji takich nie podają.
- Czyli przekwalifikowałam się na kucharkę? - śmieję się.
- Można tak powiedzieć.
- Oj Niall.
- NO co skarbie.
- Zwalniam się.
- Z jakiej posadu?
- Stewardessy. Śniadania robię za darmo.
- Tak. DLa mnie jeszcze lepiej. Dam ci wszystko czego będziesz chciała
- Tylko ty mi jesteś potrzebny. Zatrudnię się gdzie indziej.
- Noo, a gdzie ?
- Gdziekolwiek. - wzruszam ramionami.
- Tylko powiedz mi wcześniej gdzie.
- Czemu?
- A tak o.
- Żebyś kupił ten zakład i został moim szefem?
- Nie, to podlegałoby pod jakąś paranoję.
- Pewnie będę u kogoś sprzątać.
- Co? Nie ja po prostu nie przyjmę twojego wymówienia.
- Niall no. Praca jak każda.
- Tak więc, dalej pracuj dla mnie. Co ci nie pasuje w mojej firmie.
- Niall nie chcę tak. Jesteś moim chłopakiem. Nie będziesz mi płacił. I tak praktycznie nic nie robię.
- Robisz, latasz po świecie chociaż tego nie lubisz.
- No widzisz. Najwyższy czas stanąć na ziemi. - całuje go.
- Zróbmy tak.- Patrzy na mnie uważnie.- Zajmij się pisaniem, przez trzy cztery miesiące, jak się nie uda znajdziesz pracę, a jak tak poszukamy wydawnictwo.
- No dobrze. A wierzysz we mnie?
- Bardzo.
- Do zobaczenia. - uśmiecham się
Całuje mnie w usta i idzie do swojego samochodu. Macha mi jeszcze za nim wsiada Odmachuje mu i wchodzę do środka. Zostawiam rzeczy w pokoju i idę do taty.
Siedzi w swoim pokoju i drapie Rybkę.
- Hej. - całuje go w czoło . - Proszę. - daję mu pamiątki .
- A nie miała być tylko pocztówka?
- Podoba ci się?
- Są super.
Siadam obok niego. Uśmiecham się i przytulam pieska.
- Tato?
- Tak mała?
- Kocham go.
- On kocha cię.
- Tak wiem. - uśmiecham się szerzej. - Jestem szczęśliwa.
- To dobrze.
- A ty?
- Jestem szczęśliwy
Pcham go do tylu i przytulam
. - No i co z tą panią?
- Pani nazywa się Sophie. Jest całkiem miła.
- Spotkacie się jeszcze ?
- Tak.
- Bardzo się cieszę.
- Ja też.
Całuję go w policzek i biegnę do siebie. Włączam laptopa i przepisuje to co napisałam.
Włączam muzykę i zaczynam pisać dalej. Dobrze mi idzie. Mam sporo pomysłów. W końcu robię sobie przerwę i wychodzę na spacer. Spotykam Toma i idziemy razem.
- To teraz nie będziemy już razem latać?
- Już nie. W ogóle nie będę latać. Na razie. Kiedyś do tego wrócę.
- No szkoda.
- Gdzie idziesz?
- Do domu, później znowu do pracy
- Aaa. No to chodź odprowadzę cię.
Idziemy do niego, żegnam się z nim. Dzwoni mój telefon.
- Kochanie zrobię dla ciebie dzisiaj kolacje- mówi Niall.
- I nie spalisz kuchni? - śmieję się wkładając ręke do kieszeni.
- Postaram się. Kupiłem książkę kucharską. Wyślę ci sms'em wszystkie kody.
- Tak mi ufasz?
- Tak ci ufam.
- Dobra kotku o której mam być ?
- O Ósmej?
- Będę o ósmej.
- Nie mogę się doczekać.
Chcę mu odpowiedzieć kiedy na chodnik wjeżdża rozpędzone auto. Krzyczę i cofam się upadając na krawężnik. O matko...
- Izabello-słyszę jeszcze jego głos.
Auto we mnie nie uderza ale jestem w potwornym szoku.
- Ja...- telefon wypada mi z ręki. Boże.
- Izabello, co się stało?
- Nic..
- Na pewno?
Wstaje obolała.
- Tak mi się wydaję.
-Gdzie jesteś, przyjadę po ciebie.
- Nie nie trzeba. Nic panu nie jest. Halo proszę pana. - dotykam policzka mężczyzny. Nie wiem czy jest przytomny.
- Izzy?
- Yhy tak...w porządku. Nie chciałem.
- Zadzwonię po pogotowie. Niall, muszę kończyć. - mówię do telefonu.
- Tak.
Rozłączam się. Dzwonię po karetkę. Boli mnie ręka i starty obojczyk.
Chcą mnie wziąć na badania, ale odmawiam. Nic mi nie będzie. Wracam zszokowana do domu. Idę pod prysznic. Syczę z bólu. Cały siny obojczyk Przebieram się w luźniejsze rzeczy i taksówką jadę do Nialla. Mam jego kody, więc łatwo mi tam wejść. Pukam do drzwi.
- Idę.- To dość interesujący widok. NIall ubrany w fartuszek i ubrudzony sosem.
- Super wyglądasz. - uśmiecham się.
- Ty też.- Przyciąga mnie do siebie i całuje.
- A...- nie kończę tylko zaciskam zęby. - Co gotowałeś?
- Lasagnie. Coś cię boli?
- Nie. Ładnie pachnie. - idę do kuchni.
- Usiądź.- Sadza mnie na wysokim krześle przy barze.- Dam ci wina. Ja dzisiaj gotuję.
- No dobrze.
Podaje mi kieliszek czerwonego wina i wraca do gotowania. Ciekawe ile to będzie trzeba sprzątać.
Patrzę rozbawiona jak sobie radzi. Jeju pomyśleć że mogłoby mnie tu nie być. Kręcę głową i skupiam się na Niallu.
- Chyba już dobrze.
Próbuję i mówię że jest dobrze. Uśmiecha się do mnie zadowolony.
- Gratuluję kochanie.
Obejmuje mnie i całuje.
Siadamy do stołu. Jem trochę wolniej powoli ruszając barkiem. Jest naprawdę smaczne. Tylko dużo sprzątania .
Niall zabiera się za sprzątanie naczyń. Wstaje i mu pomagam .
- Ja sprzątam.
- Pomogę.
- Nie, ty sobie odpocznij.
- Ty gotowałeś.
- Tak bo ty zawsze gotujesz.
Siadam na krześle i piję wino. Niall szybko sprowadza kuchnię do stanu używalności
- Brawo.
- Dostanę buziaka?
Nachylam się i całuję go namiętnie w usta.
Oddaje mój pocałunek łapiąc moją twarz w dłonie. Uśmiecham się. Brakowało mi jego ust przez cały dzień.
- Możemy obejrzeć jakiś film- mówi odrywając się ode mnie.
- Dobra Co proponujesz?
- Jakąś komedię, albo film akcji.
- Komedię.
- To jaką sobie pani życz.
- Hmm o to - biorę płytę z szafki .
Niall włącza jakąś głupią komedię. Siedzimy na sofie i bardziej rozmawiamy niż oglądamy.
- Mogę zostać na noc?
- Na to liczyłem.- Całuje mnie w szyję.
- Ale mi z tobą dobrze.
- Mi z tobą też.- Kolejny pocałunek tym razem odrobinę niżej. Syczę z bólu.- Skarbie, co się stało?
- Zupełnie nic.
- A te sińce skąd?
- Jakie sińce?
- Na obojczyku. No już mów mi prawdę.
- A to nic.
- Izzy
- Naprawdę - posyłam mu uśmiech.
- Proszę powiedz.
- Mały wypadek.
- Wypadek?
- Oj no samochód we mnie wjechał. Nie ważne.
- To chyba podlega pod kategorię ważne.
- Jakby się coś stało to tak.
Przytula mnie do siebie.
- Z tym facetem było gorzej.
- DObrze, że tobie nic nie jest.
- Masz może lód?
- Mam- idzie do kuchni i wraca z zimnym kompresem.- Mam jeszcze maść. Połóż się na brzuchu.
Zdejmuje bluzę i zostaję w staniku. Kładę się na klatce.
Siada na mnie i lekko przyciska do materaca. Delikatnie rozsmarowuje maść w moje ramię.
Syczę z bólu ale powoli jest dobrze. I to przyjemne.
- Jeszcze?
- Yhym. - mruczę.
Sprawnie rozpina mój stanik i teraz masuje mnie po całej powierzchni pleców. To naprawdę jest przyjemne. Bardzo.
Całuje mnie w szyję i przykłada zimny kompres.
- Kochanie cudownie masujesz. - mówię.
- Czymś muszę nadrabiać zaległości w gotowaniu
- To idealnie je nadrabiasz.
- Już mniej boli?
- Zdecydowanie .
- To dobrze.
Udaję mi się odwrócić i jestem przodem. Jego wzrok aż pali, tak mi się przygląda. Przyciągam go i całuję.
- a twoje ramię?
- Koisz ból. - biorę jego ręce i przesuwam wyżej.
- Powiedz mi jedno. Ty dzisiaj pomyślałaś że płacę ci za seks?
- Co? - jestem rozbawiona. - Nie. Boże nie. Tylko że płacisz mi a ja tak naprawdę nie pracuję .
- Uff. Już myślałem...
- Wariat.
- Tak trochę, ale twój.
- Mój. Tylko mój.- wpijam się w jego usta. Potem robię mu malinke na szyi
Układa mnie na poduszkach kanapy. Zaczynam zsuwać z siebie spodnie. Rzucam ja na podłogę.
- Szybka jesteś skarbie.
- Bo mi mokro.- śmieję się. - I wszystko przez ciebie.
- Tylko ja winny.- Jego dłonie błądzą po moim ciele.
Wzdycham co chwila.
- Taka gotowa.- Wkłada we mnie palec.
Teraz nie powstrzymuje się i jęczę. Rozsuwam nogi. Całuje mnie w usta i nie zaprzestaje swoich tortur. Jest mi tak dobrze. On o tym wie. Jeszcze chwila i zaraz dojdę .
- Błagam...
- O co?
- Wejdz we mnie.
- Dla ciebie wszystko.
Zdejmuje spodnie. Jestem taka gotowa i od razu go przyjmuje. Zaciskam palce na oparciu sofy a drugą na jego barku. O Jezu.. Bierze mnie szybko, ale tego chcę.
Krzyczę w czasie danego mi orgazmu. Nie przerywa.
Brutalnie wpija się w moje usta.
- Oh Niall .
Jego ruchy są szybkie i zdecydowane. Znów dochodzę.
Leżę na kanapie i ledwo łapie oddech. Przyjemność przechodzi przez moje ciało. Jest mi cudownie.
- O Jezu... - sapie Niall.
- Jak ci było..
- Cudownie. Jak to możliwe że po tylu razach ja nadal mam ochotę, a twoje ciało ciągle reaguje.
- Nie wiem ale chcę więcej...
- Zachłanna jesteś.- Znowu zaczyna się poruszać.- Bierzesz tabletki prawda?
- Biorę.
Widzę ulgę w jego oczach.
- Nie będziesz tatusiem. - śmieję się i szybciej oddycham.
- To dobrze- całuje mnie w usta.
Znów jest cudownie. Prawie tak do rana.
- Kotku ja muszę iść do pracy.- Całuje mnie po szyi. Już rano? Nie dawno co zasnęłam.
- Jasne. - mruczę z zamkniętymi oczami. - Będę wiernie czekać z obiadem.
- Klucze zostawiam w kuchni.- Całuje mnie jeszcze raz.
- Dobrze. - znów zasypiam.