Wychodzimy od lekarza za rękę.
Niall normalnie nie może się doczekać
- Naprawdę musisz być cierpliwy - śmieję się. - Możemy iść do sklepu? Nie mam ubrań.
- Jasne.
- I do meblowego.
- Dla ciebie wszystko
- Słodki jesteś.
- Dziękuję
Biorę go za rękę i spacerem idziemy do sklepu.
Wybieramy masę rzeczy.
Popołudniu wracamy do domu.
- Niall, naprawdę nie mogę wrócić do pracy?
- A możesz trochę z tym poczekać?
- Potem nie będę mogła.
- Jeżeli chcesz, ja ci nie zabronię.- Jest smutny
- Ty pracujesz, a ja siedzę sama w domu.
- Miałem zamiar pracować w domu
- Dobra - idę rozpakowywać zakupy
- To wracasz?
- Nie.
Przytula mnie.
- Daj pomogę ci
Układamy wszystko w wielkie garderobie.
- To ja zrobię obiad- mówi NIall
- Ty? – dziwię się.
- Trochę się uczyłem.
- Dobra, gotuj - podnoszę ręce do góry ze śmiechem.
- Ty we mnie nie wierzysz
- Oczywiście, że wierzę.
Całuje mnie w usta i idzie do kuchni. Ciekawe co z tego wyjdzie
- Tatuś spali nam dom - mówię do brzucha śmiejąc się
Kładę się na łóżko. Jak dobrze być w domu.
Wszystko jest teraz na swoim miejscu.
- Kochanie obiad- woła mnie Niall
- Już idę. - wstaję i udaję się do kuchni.
Jestem zdziwiona widząc ją całą
- Ładnie pachnie.
- Siadaj. Zrobiłem kurczaka
Siadam przy stole i dostaję obiad. Jemy go razem. Jest naprawdę dobry.
Niall uśmiecha się do mnie
Potem sprzątam. Głód zaspokojony,
Mam straszny apetyt.
- Maluchy są wymagające.
- Tatuś będzie spełniał każdą zachciankę
Siadam z nim na sofie.
- Będzie wspaniale.
- Oczywiście, że tak
- Kocham cię,. - całuję go.
- Ciebie też
- Jakie damy im imiona?
- Nie wiem skarbie. Masz jakieś pomysły?
- Niall - uśmiecham się.
- Ale może być dwóch chłopców
- No więc... hmm Thomas? Matt?
- Thomas ładnie. A dziewczynki?
- No ja nie wiem. - wzdycham. - Coffe? Summer?
- Ładnie.
Opieram głowę o jego ramię. Biorę go za rękę
Jest dobrze, wręcz idealnie.
- Będzie już dobrze?
- Tak. A i będziesz miała rodzeństwo
- Coo? - otwieram szerzej usta.
- No młodsze rodzeństwo
- No wiem, że nie starsze. Jeju.
- Tak, ale cii... Ty jeszcze nic nie wiesz.
- Haha, dobrze. - siadam mu na kolanach i patrzę w niebieskie oczy.
- Jesteśmy też zaproszeni na kolację pojutrze,
- I pójdziemy.
Całuje mnie w usta
Uśmiecham się oddając pocałunek. Rękoma trzymam go za kark.
- Wiesz kobiety w ciąży mają większą ochotę - mruczę mu do ucha,
- Tak?- Oddaje moje pocałunki i układa na kanapie.
- Pamiętasz tę ...noc? - wskazuję na mebel.
- Pamiętam każdą noc.
Zagryzam wargę uśmiechając się.
Ciągle mnie całuje i zaczyna rozbierać
Zdejmuję mu koszulę. Rękoma zjeżdżam do paska od spodni i rozpinam go. Po chwili wsuwam dłoń do jeansów blondyna
Biorę jego męskość w swoje dłonie. Wzdycha mi wprost do ust.
Powoli poruszam ręką. Całuję go i sprawiam mu przyjemność
Oddycha przez usta i zciąga ze mnie spodnie wraz z bielizną.
Zostaję naga. Jego spojrzenie, aż pali
Jeździ dłońmi po moim ciele. Jak cudownie znowu to czuć.
Tam tą noc przypominam sobie z wypiekami na twarzy
Jestem co raz bardziej rozpalona
Wiercę się pod nim.
- Kochanie- mruczy mi do ucha.
- Oh..
Powoli i delikatnie we mnie wchodzi
Od razu jest we mnie cały. Wypycham biodra i zaczynamy się poruszać.
Jest mi tak cudownie
Jęczę cicho do jego ucha.
Dochodzę, ale on nadal się porusza.
Krzyczę jego imię, gdy znów dostaję spełnienie.
Tuli mnie do siebie i całuje po głowie
- O Boże... - aż mi świat wiruje
Jeździ dłonią po moim ciele.
- Jezu jak cudownie...
- Jak zawsze. Nieziemsko.
- Tak.- Dotyka mojego brzuszka i zjeżdża niżej.
Znów się wiercę czując podniecenie.
Dotyka mojego uda i wraca ku górze.
Wzdycham cicho.
Całuje mnie w usta i zaczyna mnie tam dotykać.
Przymykam oczy, a wargi mam rozwarte.
Czuję jego palce.
- Jezu - jęczę. To jest takie przyjemne.
Jest mi tak dobrze.
Chcę żeby zrobił to szybciej.
To cudowna tortura
Dochodzę i oddaję mu swoje soki. Dyszę próbując uspokoić oddech.
Jezu jak mi dobrze.
Przytulam się do narzeczonego
- Zmęczona?
- Trochę.
Niall bierze mnie na ręce i niesie do sypialni
Ale najpierw trzeba to skończyć
Jest ósmy miesiąc a ją stoję w białej sukni przed lustrem.
Uśmiecha się do swojego odbicia.
Odwracam się widząc mojego tatę i Sophie.
- Jesteś taka śliczna- mówi tata.- Jezu, kiedy ty tak wyrosłaś
Śmieję się całując go w policzek.
- Jak się czujesz mamo? - pytam.
- Dobrze. - Przytula mnie.
- No jeszcze trochę i będę mieć rodzeństwo.
- Tak.
- Idziemy?
- Gotowa?
- Tak mi się wydaje.
Tata bierze mnie za rękę i schodzimy.
Trochę się denerwuję. Ale to nasz dzień.
Jestem taka szczęśliwa.
- Kocham cię tato. - mówię gdy stoimy w drzwiach kościoła.
- Ja ciebie też mała. A tam stoi facet, który kocha cię jeszcze bardziej.
- Widzę - uśmiecham się patrząc na Nialla. Pod nogi patrzeć nie mogę bo mi brzuszek zasłania.
Zaczyna się marsze weselny. Tata prowadzi mnie w stronę Nialla.
W końcu staję przed mężczyzną podając mu swoją dłoń.
Uśmiecha się do mnie.
Cała msza przebiega dość szybko. Dochodzi do przysięgi, którą zaczyna Niall.
- Ja Niall biorę ciebie Isabello za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy jedyny i wszyscy święci.
- Ja Isabella biorę ciebie Niall'u za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy jedyny i wszyscy święci.
- Isabello przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
- Niall'u przyjmij tę obrączkę ako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Ksiądz ogłasza nas małżeństwem.
Czuję dziwne skurczę. Uśmiech schodzi mi z twarzy, gdy jest mi dosyć....mokro.
Akurat teraz? To sobie znaleźli czas i porę
Wypuszczam z ust powietrze i łapię się z brzuch.
- Isabello?
- Bo ja chyba..- przełykam ślinę- rodzę.
Niall blednie. Podchodzi do nas tata.
Odwracam się głęboko oddychając .
- Nie chcę rodzic.
- Chyba nie masz wyjścia.
- Boli. - jedną ręką ściskam ramię taty a drugą ręką Nialla .
Prowadzą mnie do samochodu. Jedziemy do szpitala.
Kulę się z bólu. Krzyczę co chwila.
Niall łamie wszystkie możliwe przepisy. Szybko docieramy do szpitala.
Oddycham krótko i dreptam do budynku .
Sanitariusz zabiera mnie na porodówkę.
Trochę dziwią się moim strojem. Jestem w sukni. Przebierają mnie.
Kurwa jak boli.
- Niall! - Boże gdzie on jest. A może jest obok ale nie widzę przez łzy.
Czuję jak ktoś ściska moją dłoń.
Dają mi znieczulenie. Cesarka prawda?
Leżę na tym łóżku i nic nie czuję.
- Córeczki - oznajmia lekarz.
Dwie? Mamy dwie córeczki. Niall uśmiecha się do mnie
Odwzajemniam gest. Cudownie.
~~ 15 lat później ~~
Jeszcze raz przeczesuję włosy córek i wiąże im warkoczę. Są takie duże już. Wychodzą na podwójną randkę i zaraz mają przyjść ich chłopcy.
Niall nie jest zadowolony, ale to ich tatuś i u niego to norma.
- Musicie szybko wyjść zanim tata zrobi przesłuchanie. - mówię idąc z nimi do salonu. Schodzimy po schodach domu w Brukseli, bo tutaj teraz mieszkamy. Przechodząc prze z hol poprawiam w lustrze czerwoną sukienkę.
- Tak, wiemy mamo- śmieją się obie
- Moje słoneczka. Tylko uważajcie.
- Dobrze.
Ktoś dzwoni do drzwi. Dosłownie biegnę wyprzedzając Nialla. Otwieram drzwi i wypuszczam dziewczynki. - To cześć, pa, miłej zabawy. - zamykam drzwi.
- Ej patrz na mnie.
- Kochanie - ciągnę go delikatnie za krawat. - Kotku - idę w stronę schodów.
- I tak jestem zły
- Za co? - całuję go. - Ja znam tych chłopców a ty musisz pogodzić się z tym że to już nie są małe dziewczynki. Poza tym teraz będziesz. Miał na głowie synka.
- Ale... - Robi smutną minę.
- Ale one są szczęśliwe. Wiesz dzisiaj były ich urodziny a wiesz co jeszcze dzisiaj jest? - oplatam jego szyję.
- Wiem. Nie zapominam o takich rzeczach.
- Raczej nie zacznę dziś rodzić.
Całuje mnie w usta.
Uśmiecham się. Mamy bardzo miłą i namiętną rocznicę w sypialni.
Dobrze, że dziewczynki wyszły
Rano Niall chodzi po salonu zapinając zegarek. Bliźniaczki śpią a ja robię śniadanie tylko w jego koszuli.
- Wrócę dzisiaj późno.
- Jak przeważnie - mruczę stawiając talerz na stole.
- Jesteś zła?
- Nie. Wiem jak wracasz i nic na to nie poradzę.
- Wiesz, pracuję.
- Wiem. - wzruszam ramionami.
- Mam przestać?
- Niall o co ci chodzi? - pytam patrząc n niego. - Nic nie mam do twojej pracy. Oprócz tego że sam siebie zamęczysz pracując od rana do wieczora.
- Lubię pracować. Nie zamęczam się.
- Świetnie. Tylko trochę potrzeba cię w domu. - wrzucam łyżkę do zlewu i idę na górę.
Jak wracam to Nialla już nie ma.
Denerwuje mnie to. Też lubiłam latać. Ale nie bo potrzeba mnie w domu. Podaję dziewczynom śniadanie.
Częściej jest w pracy niż w domu.
- Pojedziemy do Londynu? Dziadek się ucieszy. Zrobicie sobie wolne w szkole co? Pochwalimy się dziadkowi waszym nowym rodzeństwem.
- Tak. Tata też leci?
- Tata pracuje. Jak zawsze.
Po śniadaniu idą się pakować.
Również się pakuję. Jamie sekretarka Nialla zamawia nam prywatny lot
Lecimy do Londynu.
Od razu potem do nowego domu taty.
- Hej córuś i wy rozrabiaki.- Wita nas tata
- No hej- przytulamy go wszystkie.
- A gdzie Niall?
- W pracy - odpowiada Summer.
- Aaa. To już chyba pracoholizm.
Macham ręką. Nie chcę dłużej o tym słuchać
Dziewczynki są zadowolone. Siadamy na kanapie w salonie
Opowiadają o tym jak w szkole. No i o prezentach na urodziny.
Paplają cały dzień.
- Gdzie Finn? - pytam o brata .
- Z dziewczyną.
- Uuu.
- Tak. Jest zakochany. Jakby w tym wieku wiedział co to miłość. Zmieni dziewczynę jeszcze milion razy.
- Zapewne tak. Oj idę się położyć dobra tato?
- Jasne.
Całuję go w policzek i idę do pokoju. Kładę się na łóżku i przysypiam.
Budzi mnie mój telefon.
Na ślepo go odszukuje i odbieram.
- Hm?
- Gdzie jesteście?
- U taty. - przecieram oczy.
- Czemu mi nie powiedziałaś? Pojechałbym z wami.
- Bo pracujesz Niall. Ty wiecznie pracujesz. Może ja też zacznę? Po co ją w domu.
- Boże, o to ci chodzi. Bo pracuję a ty nie. Jesteś w ciąży. Nie chcę, żebyś się przemęczała.
- Nie, nie oto mi chodzi! - płaczę. - Ja chcę męża a nie kartę kredytową.
- Dobra, przepraszam. Tylko nie płacz.
- Ja też nie wytrzymuje. Masz trzy godziny i widzę cię z nami.
- Jasne.
Rozłączam się i idę na dół. Dziewczyny już śpią.
Siadam przy stole w kuchni.
Naprawdę jeśli to się nie zmieni to tu zostaniemy. Mam tego naprawdę dosyć. Niech pracuje ale w normalnych godzinach.
Trzy godziny później do domu taty wpada Niall.
Ocieram łzy i idę do niego. Przytulam się do męża.
- Jak bardzo mam przechlapane?
- Bardzo, bardzo - mruczę jak dziecko pociągając nosem.
- Przepraszam. Już nie będę.
- Będziesz z nami?
- Będę. - Całuje mnie w czoło.
- Kochasz?
- Bardzo kocham.
- Ja ciebie też kocham
Mocno obejmuje mnie ramionami.
I mu ufam. Wiem że będzie dobrze.