sobota, 12 lipca 2014

10. Talk dirty to me.

~*~
Ubrana i ogarnięta chodzę po wielkiej kuchni robiąc nam śniadanie.
Tutaj jest strasznie dużo miejsca. I wszystko jest takie ...nowe. Aż grzech coś ruszyć.
Stawiam wszystko na stole. Biorę kubek z kawą do ręki. Biorę jej łyk, a do jadalni wchodzi Niall.
- Hej. - macham mu.
- Cześć. Zadomowiłaś się
- nie, to raczej przymus głodu mnie zmusił do dotknięcia tu czegokolwiek.
- Aha. Pysznie wygląda
Siada ze mną i jemy śniadanie.  Niall ciągle mi się przygląda.
- Przyglądasz mi się bo...?
- Bo jesteś śliczna
- Niall - znów się rumienie
- Ale to prawda
- Kocham cię - całuję go w policzek i wstaję sprzątając wszystko.
- Ja umiem obsługiwać zmywarkę
- Tak, tak. Wiem.
- No to ja to zrobię
- Nie. - upieram się i po chwili jest posprzątane.
- Ty gotujesz, to ja chociaż będę sprzątał.
- Lubię sprzątać.
- Ale ja chcę się nieco odwdzięczyć.
- Odwdzięczasz.
- Kochanie chociaż troszkę.
- Bardzo mi się odwdzięczasz – całuję go
- Oh jesteś uparta, to tylko naczynia. Jakby je wstawił do zmywarki nic by mi się nie stało
- Tak samo jak mi.
- Uparciuch
- no niestety kotku.
Całuje mnie w usta.
- Ale i tak cię kocham
- Kamień z serca - śmieję się - Kiedy wracamy?
- Kiedy tylko zechcesz miałem iść tylko na przyjęcie.
Oplatam jego szyję.
- Wiesz, że czas z tobą to przyjemność i spędzałabym go z toba jak najdłużej, ale tata.
- To możemy już wracać.
- No dobra..
- To zadzwonię, i wszystko ustalę.
- Idę pakować rzeczy, - znikam w sypialni.
Dużo ich nie mam. Po kilku chwilach walizka stoi zapakowana.
Biorę telefon i dzwonię do taty.
- Cześć córeczko.
- Cześć tato. Jak tam?
- DObrze.
- Co robisz?
- Idę na spacer.
- O to fajnie. Dzisiaj wrócę.
- Już nie mogę się doczekać. A pocztówkę masz, dla starego ojca?
- O matko. Zaraz będę miała.
- Nie musisz.
- Muszę. tradycja
- NO dobra.- Jeszcze chwilę z nim rozmawiam, a później biegnę na dół. Niall łapie mnie w tali bo zaczepiam się o ostatni schodek
- Gdzie się tak spieszysz?
- O matko. Pójdziemy na miasto?
- Tak. Co się stało?
- Muszę kupić pocztówkę.
- Pocztówkę?
- Tak.
- To idziemy.- Chodzimy po jakimś wielkim placu. Z jednej pocztówki, zrobiło się kilkanaście pamiątek.- Patrz jaka śliczna- pokazuje mi bransoletkę z dzwoneczkami.
- Jest cudowna.
- Proszę ją zapakować.
Niall kupuje bransoletkę. W końcu jedziemy na lotnisko.
- To był najlepszy weekend. - mówię całując go.
- Mój też, zmieniłaś nudny wyjazd na świetną zabawę. Teraz zobaczymy jak ci pasuje ta bransoletka.
- Serio? Ona jest dla mnie? - dziwię się.
- Toć nie dla mnie. Daj rękę.
Po chwili na ręku mam śliczną bransoletkę.
- Dziękuję Niall. - uśmiecham się.
- Proszę skarbie
Przytulam się do niego. Lot mija szybko. Jedziemy prosto do mojego domu.
- To ja was zostawię.
- Powiesz mi kiedy mam jakiś lot?
- Nie wiem skarbie. Ktoś mi przysłania cały świat.
Zaczynam się cicho śmiać. Przyciągam go i łączę nasze usta.
- Ale ja muszę zarabiać.
- Nikt nie wstrzymuje wpłat.
- Zarabia się nie na ładne oczy. - nadal go całuję.
- Tak. Wcale nie twierdzę, że zarabiasz za ładne oczy.
- A na co?
- Za te twoje śniadania. W żadnej restauracji takich nie podają.
- Czyli przekwalifikowałam się na kucharkę? - śmieję się.
- Można tak powiedzieć.
- Oj Niall.
- NO co skarbie.
- Zwalniam się.
- Z jakiej posadu?
- Stewardessy. Śniadania robię za darmo.
- Tak. DLa mnie jeszcze lepiej. Dam ci wszystko czego będziesz chciała
- Tylko ty mi jesteś potrzebny. Zatrudnię się gdzie indziej.
- Noo, a gdzie ?
- Gdziekolwiek. - wzruszam ramionami.
- Tylko powiedz mi wcześniej gdzie.
- Czemu?
- A tak o.
- Żebyś kupił ten zakład i został moim szefem?
- Nie, to podlegałoby pod jakąś paranoję.
- Pewnie będę u kogoś sprzątać.
- Co? Nie ja po prostu nie przyjmę twojego wymówienia.
- Niall no. Praca jak każda.
- Tak więc, dalej pracuj dla mnie. Co ci nie pasuje w mojej firmie.
- Niall nie chcę tak. Jesteś moim chłopakiem. Nie będziesz mi płacił. I tak praktycznie nic nie robię.
- Robisz, latasz po świecie chociaż tego nie lubisz.
- No widzisz. Najwyższy czas stanąć na ziemi. - całuje go.
- Zróbmy tak.- Patrzy na mnie uważnie.- Zajmij się pisaniem, przez trzy cztery miesiące, jak się nie uda znajdziesz pracę, a jak tak poszukamy wydawnictwo.
- No dobrze. A wierzysz we mnie?
- Bardzo.
- Do zobaczenia. - uśmiecham się
Całuje mnie w usta i idzie do swojego samochodu. Macha mi jeszcze za nim wsiada Odmachuje mu i wchodzę do środka. Zostawiam rzeczy w pokoju i idę do taty.
Siedzi w swoim pokoju i drapie Rybkę.
- Hej. - całuje go w czoło . - Proszę. - daję mu pamiątki .
- A nie miała być tylko pocztówka?
- Podoba ci się?
- Są super.
Siadam obok niego. Uśmiecham się i przytulam pieska.
- Tato?
- Tak mała?
- Kocham go.
- On kocha cię.
- Tak wiem. - uśmiecham się szerzej. - Jestem szczęśliwa.
- To dobrze.
- A ty?
- Jestem szczęśliwy
Pcham go do tylu i przytulam
. - No i co z tą panią?
- Pani nazywa się Sophie. Jest całkiem miła.
- Spotkacie się jeszcze ?
- Tak.
- Bardzo się cieszę.
- Ja też.
Całuję go w policzek i biegnę do siebie. Włączam laptopa i przepisuje to co napisałam.
Włączam muzykę i zaczynam pisać dalej.  Dobrze mi idzie. Mam sporo pomysłów. W końcu robię sobie przerwę i wychodzę na spacer. Spotykam Toma i idziemy razem.
- To teraz nie będziemy już razem latać?
- Już nie. W ogóle nie będę latać. Na razie. Kiedyś do tego wrócę.
- No szkoda.
- Gdzie idziesz?
- Do domu, później znowu do pracy
- Aaa. No to chodź odprowadzę cię.
Idziemy do niego, żegnam się z nim. Dzwoni mój telefon.
- Kochanie zrobię dla ciebie dzisiaj kolacje- mówi Niall.
- I nie spalisz kuchni? - śmieję się wkładając ręke do kieszeni.
- Postaram się. Kupiłem książkę kucharską. Wyślę ci sms'em wszystkie kody.
- Tak mi ufasz?
- Tak ci ufam.
- Dobra kotku o której mam być ?
- O Ósmej?
- Będę o ósmej.
- Nie mogę się doczekać.
Chcę mu odpowiedzieć kiedy na chodnik wjeżdża rozpędzone auto. Krzyczę i cofam się upadając na krawężnik. O matko...
- Izabello-słyszę jeszcze jego głos.
Auto we mnie nie uderza ale jestem w potwornym szoku.
- Ja...- telefon wypada mi z ręki. Boże.
- Izabello, co się stało?
- Nic..
- Na pewno?
Wstaje obolała.
- Tak mi się wydaję.
-Gdzie jesteś, przyjadę po ciebie.
- Nie nie trzeba. Nic panu nie jest. Halo proszę pana. - dotykam policzka mężczyzny. Nie wiem czy jest przytomny.
- Izzy?
- Yhy tak...w porządku. Nie chciałem.              
 - Zadzwonię po pogotowie. Niall, muszę kończyć. - mówię do telefonu.
- Tak.
Rozłączam się. Dzwonię po karetkę. Boli mnie ręka i starty obojczyk.
Chcą mnie wziąć na badania, ale odmawiam. Nic mi nie będzie.  Wracam zszokowana do domu. Idę pod prysznic. Syczę z bólu. Cały siny obojczyk Przebieram się w luźniejsze rzeczy i taksówką jadę do Nialla. Mam jego kody, więc łatwo mi tam wejść. Pukam do drzwi.
- Idę.- To dość interesujący widok. NIall ubrany w fartuszek i ubrudzony sosem.
- Super wyglądasz. - uśmiecham się.
- Ty też.- Przyciąga mnie do siebie i całuje.
- A...- nie kończę tylko zaciskam zęby. - Co gotowałeś?
- Lasagnie. Coś cię boli?
- Nie. Ładnie pachnie. - idę do kuchni.
- Usiądź.- Sadza mnie na wysokim krześle przy barze.- Dam ci wina. Ja dzisiaj gotuję.
- No dobrze.
Podaje mi kieliszek czerwonego wina i wraca do gotowania. Ciekawe ile to będzie trzeba sprzątać.
Patrzę rozbawiona jak sobie radzi. Jeju pomyśleć że mogłoby mnie tu nie być. Kręcę głową i skupiam się na Niallu.
- Chyba już dobrze.
Próbuję i mówię że jest dobrze. Uśmiecha się do mnie zadowolony.
- Gratuluję kochanie.
Obejmuje mnie i całuje.
Siadamy do stołu. Jem trochę wolniej powoli ruszając barkiem. Jest naprawdę smaczne. Tylko dużo sprzątania .
Niall zabiera się za sprzątanie naczyń.  Wstaje i mu pomagam .
- Ja sprzątam.
- Pomogę.
- Nie, ty sobie odpocznij.
- Ty gotowałeś.
- Tak bo ty zawsze gotujesz.
Siadam na krześle i piję wino. Niall szybko sprowadza kuchnię do stanu używalności
- Brawo.
- Dostanę buziaka?
Nachylam się i całuję go namiętnie w usta.
Oddaje mój pocałunek łapiąc moją twarz w dłonie. Uśmiecham się. Brakowało mi jego ust przez cały dzień.
- Możemy obejrzeć jakiś film- mówi odrywając się ode mnie.
- Dobra Co proponujesz?
- Jakąś komedię, albo film akcji.
- Komedię.
- To jaką sobie pani życz.
- Hmm o to - biorę płytę z szafki .
Niall włącza jakąś głupią komedię. Siedzimy na sofie i bardziej rozmawiamy niż oglądamy.
- Mogę zostać na noc?
- Na to liczyłem.- Całuje mnie w szyję.
- Ale mi z tobą dobrze.
- Mi z tobą też.- Kolejny pocałunek tym razem odrobinę niżej. Syczę z bólu.- Skarbie, co się stało?
- Zupełnie nic.
- A te sińce skąd?
- Jakie sińce?
- Na obojczyku. No już mów mi prawdę.
- A to nic.
- Izzy
- Naprawdę - posyłam mu uśmiech.
- Proszę powiedz.
- Mały wypadek.
- Wypadek?
- Oj no samochód we mnie wjechał. Nie ważne.
- To chyba podlega pod kategorię ważne.
- Jakby się coś stało to tak.
Przytula mnie do siebie.
- Z tym facetem było gorzej.
- DObrze, że tobie nic nie jest.
- Masz może lód?
- Mam- idzie do kuchni i wraca z zimnym kompresem.- Mam jeszcze maść. Połóż się na brzuchu.
Zdejmuje bluzę i zostaję w staniku. Kładę się na klatce.
Siada na mnie i lekko przyciska do materaca. Delikatnie rozsmarowuje maść w moje ramię.
Syczę z bólu ale powoli jest dobrze. I to przyjemne.
- Jeszcze?
- Yhym. - mruczę.
Sprawnie rozpina mój stanik i teraz masuje mnie po całej powierzchni pleców.  To naprawdę jest przyjemne. Bardzo.
Całuje mnie w szyję i przykłada zimny kompres.
- Kochanie cudownie masujesz. - mówię.
- Czymś muszę nadrabiać zaległości w gotowaniu
- To idealnie je nadrabiasz.
- Już mniej boli?
- Zdecydowanie .
- To dobrze.
Udaję mi się odwrócić i jestem przodem. Jego wzrok aż pali, tak mi się przygląda. Przyciągam go i całuję.
- a twoje ramię?
- Koisz ból. - biorę jego ręce i przesuwam wyżej.
- Powiedz mi jedno. Ty dzisiaj pomyślałaś że płacę ci za seks?
- Co? - jestem rozbawiona. - Nie. Boże nie. Tylko że płacisz mi a ja tak naprawdę nie pracuję .
- Uff. Już myślałem...
- Wariat.
- Tak trochę, ale twój.
- Mój. Tylko mój.- wpijam się w jego usta. Potem robię mu malinke na szyi
Układa mnie na poduszkach kanapy. Zaczynam zsuwać z siebie spodnie. Rzucam ja na podłogę.
- Szybka jesteś skarbie.
- Bo mi mokro.- śmieję się. - I wszystko przez ciebie.
- Tylko ja winny.- Jego dłonie błądzą po moim ciele.
Wzdycham co chwila.
- Taka gotowa.- Wkłada we mnie palec.
Teraz nie powstrzymuje się i jęczę. Rozsuwam nogi. Całuje mnie w usta i nie zaprzestaje swoich tortur. Jest mi tak dobrze. On o tym wie. Jeszcze chwila i zaraz dojdę .
- Błagam...
- O co?
- Wejdz we mnie.
- Dla ciebie wszystko.
Zdejmuje spodnie. Jestem taka gotowa i od razu go przyjmuje. Zaciskam palce na oparciu sofy a drugą na jego barku. O Jezu.. Bierze mnie szybko, ale tego chcę.
Krzyczę w czasie danego mi orgazmu. Nie przerywa.
Brutalnie wpija się w moje usta.
- Oh Niall .
Jego ruchy są szybkie i zdecydowane. Znów dochodzę.
Leżę na kanapie i ledwo łapie oddech. Przyjemność przechodzi przez moje ciało. Jest mi cudownie.
- O Jezu... - sapie Niall.
- Jak ci było..
- Cudownie. Jak to możliwe że po tylu razach ja nadal mam ochotę, a twoje ciało ciągle reaguje.
- Nie wiem ale chcę więcej...
- Zachłanna jesteś.- Znowu zaczyna się poruszać.- Bierzesz tabletki prawda?
- Biorę.
Widzę ulgę w jego oczach.
- Nie będziesz tatusiem. - śmieję się i szybciej oddycham.
- To dobrze- całuje mnie w usta.
Znów jest cudownie. Prawie tak do rana.
- Kotku ja muszę iść do pracy.- Całuje mnie po szyi. Już rano? Nie dawno co zasnęłam.
- Jasne. - mruczę z zamkniętymi oczami. - Będę wiernie czekać z obiadem.
- Klucze zostawiam w kuchni.- Całuje mnie jeszcze raz.
- Dobrze. - znów zasypiam.

4 komentarze:

  1. koncowka piekna.
    zleklam sie jak byl wypadek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę super piszesz ale mam proźbę weź może dodaj jakąś akcje, żeby coś się stało takiego jak ten wypadek tylko częściej bo teraz to jest tak trochę nudno bo cały czas panuje spokój nikomu nic się nie dzieje i trochę to monotonne... Ja naprawdę rozumiem że to twoje opowiadanie i może ty masz taki pomysł na pisanie ale tylko wyrarzam swoją opinnię więc proszę bez hejtów... Tak na zokończenie życzę weny do pisania xDD ( sorki za błędy ale z telefonu jestem :D )
    -Biała :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie. Albo może niech podejrzewa, że on kogoś ma:3

      louistomlinson-bad.blogspot.com

      Usuń

Obserwatorzy