czwartek, 30 października 2014

Epilog

~*~
Wychodzimy od lekarza za rękę.
Niall normalnie nie może się doczekać
- Naprawdę musisz być cierpliwy - śmieję się. - Możemy iść do sklepu? Nie mam ubrań.
- Jasne.
- I do meblowego.
- Dla ciebie wszystko
- Słodki jesteś.
- Dziękuję
Biorę go za rękę i spacerem idziemy do sklepu.
Wybieramy masę rzeczy.
Popołudniu wracamy do domu.
- Niall, naprawdę nie mogę wrócić do pracy?
- A możesz trochę z tym poczekać?
- Potem nie będę mogła.
- Jeżeli chcesz, ja ci nie zabronię.- Jest smutny
- Ty pracujesz, a ja siedzę sama w domu.
- Miałem zamiar pracować w domu
- Dobra - idę rozpakowywać zakupy
- To wracasz?
- Nie.
Przytula mnie.
- Daj pomogę ci
Układamy wszystko w wielkie garderobie.
- To ja zrobię obiad- mówi NIall
- Ty? – dziwię się.
- Trochę się uczyłem.
- Dobra, gotuj - podnoszę ręce do góry ze śmiechem.
- Ty we mnie nie wierzysz
- Oczywiście, że wierzę.
Całuje mnie w usta i idzie do kuchni. Ciekawe co z tego wyjdzie
- Tatuś spali nam dom - mówię do brzucha śmiejąc się
Kładę się na łóżko. Jak dobrze być w domu.
Wszystko jest teraz na swoim miejscu.
- Kochanie obiad- woła mnie Niall
- Już idę. - wstaję i udaję się do kuchni.
Jestem zdziwiona widząc ją całą
- Ładnie pachnie.
- Siadaj. Zrobiłem kurczaka
Siadam przy stole i dostaję obiad. Jemy go razem. Jest naprawdę dobry.
Niall uśmiecha się do mnie
Potem sprzątam. Głód zaspokojony,
Mam straszny apetyt.
- Maluchy są wymagające.
- Tatuś będzie spełniał każdą zachciankę
Siadam z nim na sofie.
- Będzie wspaniale.
- Oczywiście, że tak
- Kocham cię,. - całuję go.
- Ciebie też
- Jakie damy im imiona?
- Nie wiem skarbie. Masz jakieś pomysły?
- Niall - uśmiecham się.
- Ale może być dwóch chłopców
- No więc... hmm Thomas? Matt?
- Thomas ładnie. A dziewczynki?
- No ja nie wiem. - wzdycham. - Coffe? Summer?
- Ładnie.
Opieram głowę o jego ramię. Biorę go za rękę
Jest dobrze, wręcz idealnie.
- Będzie już dobrze?
- Tak. A i będziesz miała rodzeństwo
- Coo? - otwieram szerzej usta.
- No młodsze rodzeństwo
- No wiem, że nie starsze. Jeju.
- Tak, ale cii... Ty jeszcze nic nie wiesz.
- Haha, dobrze. - siadam mu na kolanach i patrzę w niebieskie oczy.
- Jesteśmy też zaproszeni na kolację pojutrze,
- I pójdziemy.
Całuje mnie w usta
Uśmiecham się oddając pocałunek. Rękoma trzymam go za kark.
- Wiesz kobiety w ciąży mają większą ochotę - mruczę mu do ucha,
- Tak?- Oddaje moje pocałunki i układa na kanapie.
- Pamiętasz tę ...noc? - wskazuję na mebel.
- Pamiętam każdą noc.
Zagryzam wargę uśmiechając się.
Ciągle mnie całuje i zaczyna rozbierać
Zdejmuję mu koszulę. Rękoma zjeżdżam do paska od spodni i rozpinam go. Po chwili wsuwam dłoń do jeansów blondyna
Biorę jego męskość w swoje dłonie. Wzdycha mi wprost do ust.
Powoli poruszam ręką. Całuję go i sprawiam mu przyjemność
Oddycha przez usta i zciąga ze mnie spodnie wraz z bielizną.
Zostaję naga. Jego spojrzenie, aż pali
Jeździ dłońmi po moim ciele. Jak cudownie znowu to czuć.
Tam tą noc przypominam sobie z wypiekami na twarzy
Jestem co raz bardziej rozpalona
Wiercę się pod nim.
- Kochanie- mruczy mi do ucha.
- Oh..
Powoli i delikatnie we mnie wchodzi
Od razu jest we mnie cały. Wypycham biodra i zaczynamy się poruszać.
Jest mi tak cudownie
Jęczę cicho do jego ucha.
Dochodzę, ale on nadal się porusza.
Krzyczę jego imię, gdy znów dostaję spełnienie.
Tuli mnie do siebie i całuje po głowie
- O Boże... - aż mi świat wiruje
Jeździ dłonią po moim ciele.
- Jezu jak cudownie...
- Jak zawsze. Nieziemsko.
- Tak.- Dotyka mojego brzuszka i zjeżdża niżej.
Znów się wiercę czując podniecenie.
Dotyka mojego uda i wraca ku górze.
Wzdycham cicho.
Całuje mnie w usta i zaczyna mnie tam dotykać.
Przymykam oczy, a wargi mam rozwarte.
Czuję jego palce.
- Jezu - jęczę. To jest takie przyjemne.
Jest mi tak dobrze.
Chcę żeby zrobił to szybciej.
To cudowna tortura
Dochodzę i oddaję mu swoje soki. Dyszę próbując uspokoić oddech.
Jezu jak mi dobrze.
Przytulam się do narzeczonego
- Zmęczona?
- Trochę.
Niall bierze mnie na ręce i niesie do sypialni
Ale najpierw trzeba to skończyć
Jest ósmy miesiąc a ją stoję w białej sukni przed lustrem.
Uśmiecha się do swojego odbicia.
Odwracam się widząc mojego tatę i Sophie.
- Jesteś taka śliczna- mówi tata.- Jezu, kiedy ty tak wyrosłaś
Śmieję się całując go w policzek.
- Jak się czujesz mamo? - pytam.
- Dobrze. - Przytula mnie.
- No jeszcze trochę i będę mieć rodzeństwo.
- Tak.
- Idziemy?
- Gotowa?
- Tak mi się wydaje.
Tata bierze mnie za rękę i schodzimy.
Trochę się denerwuję. Ale to nasz dzień.
Jestem taka szczęśliwa.
- Kocham cię tato. - mówię gdy stoimy w drzwiach kościoła.
- Ja ciebie też mała. A tam stoi facet, który kocha cię jeszcze bardziej.
- Widzę - uśmiecham się patrząc na Nialla. Pod nogi patrzeć nie mogę bo mi brzuszek zasłania.
Zaczyna się marsze weselny. Tata prowadzi mnie w stronę Nialla.
W końcu staję przed mężczyzną podając mu swoją dłoń.
Uśmiecha się do mnie.
Cała msza przebiega dość szybko. Dochodzi do przysięgi, którą zaczyna Niall.
- Ja Niall biorę ciebie Isabello za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy jedyny i wszyscy święci.
- Ja Isabella biorę ciebie Niall'u za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy jedyny i wszyscy święci.
- Isabello  przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
- Niall'u przyjmij tę obrączkę ako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Ksiądz ogłasza nas małżeństwem.
Czuję dziwne skurczę. Uśmiech schodzi mi z twarzy, gdy jest mi dosyć....mokro.
Akurat teraz? To sobie znaleźli czas i porę
Wypuszczam z ust powietrze i łapię się z brzuch.
- Isabello?
- Bo ja chyba..- przełykam ślinę- rodzę.
Niall blednie. Podchodzi do nas tata.
Odwracam się głęboko oddychając .
- Nie chcę rodzic.
- Chyba nie masz wyjścia.
- Boli. - jedną ręką ściskam ramię taty a drugą ręką Nialla .
Prowadzą mnie do samochodu. Jedziemy do szpitala.
Kulę się z bólu. Krzyczę co chwila.
Niall łamie wszystkie możliwe przepisy. Szybko docieramy do szpitala.
Oddycham krótko i dreptam do budynku .
Sanitariusz zabiera mnie na porodówkę.
Trochę dziwią się moim strojem. Jestem w sukni. Przebierają mnie.
Kurwa jak boli.
- Niall! - Boże gdzie on jest. A może jest obok ale nie widzę przez łzy.
Czuję jak ktoś ściska moją dłoń.
Dają mi znieczulenie. Cesarka prawda?
Leżę na tym łóżku i nic nie czuję.
- Córeczki - oznajmia lekarz.
Dwie? Mamy dwie córeczki. Niall uśmiecha się do mnie
Odwzajemniam gest. Cudownie.
 ~~ 15 lat później ~~
Jeszcze raz przeczesuję włosy córek i wiąże im warkoczę. Są takie duże już. Wychodzą na podwójną randkę i zaraz mają przyjść ich chłopcy.
Niall nie jest zadowolony, ale to ich tatuś i u niego to norma.
- Musicie szybko wyjść zanim tata zrobi przesłuchanie. - mówię idąc z nimi do salonu. Schodzimy po schodach domu w Brukseli, bo tutaj teraz mieszkamy. Przechodząc prze z hol poprawiam w lustrze czerwoną sukienkę.
- Tak, wiemy mamo- śmieją się obie
- Moje słoneczka. Tylko uważajcie.
- Dobrze.
Ktoś dzwoni do drzwi. Dosłownie biegnę wyprzedzając Nialla. Otwieram drzwi i wypuszczam dziewczynki. - To cześć, pa, miłej zabawy. - zamykam drzwi.
- Ej patrz na mnie.
- Kochanie - ciągnę go delikatnie za krawat.  - Kotku - idę w stronę schodów.
- I tak jestem zły
- Za co? - całuję go. - Ja znam tych chłopców a ty musisz pogodzić się z tym że to już nie są małe dziewczynki. Poza tym teraz będziesz. Miał na głowie synka.
- Ale... - Robi smutną minę.
- Ale one są szczęśliwe. Wiesz dzisiaj były ich urodziny a wiesz co jeszcze dzisiaj jest? - oplatam jego szyję.
- Wiem. Nie zapominam o takich rzeczach.
- Raczej nie zacznę dziś rodzić.
Całuje mnie w usta.
Uśmiecham się. Mamy bardzo miłą i namiętną rocznicę w sypialni.
Dobrze, że dziewczynki wyszły
Rano Niall chodzi po salonu zapinając zegarek. Bliźniaczki śpią a ja robię śniadanie tylko w jego koszuli.
- Wrócę dzisiaj późno.
- Jak przeważnie - mruczę stawiając talerz na stole.
- Jesteś zła?
- Nie. Wiem jak wracasz i nic na to nie poradzę.
- Wiesz, pracuję.
- Wiem. - wzruszam ramionami.
- Mam przestać?
- Niall o co ci chodzi? - pytam patrząc n niego. - Nic nie mam do twojej pracy. Oprócz tego że sam siebie zamęczysz pracując od rana do wieczora.
- Lubię pracować. Nie zamęczam się.
- Świetnie. Tylko trochę potrzeba cię w domu. - wrzucam łyżkę do zlewu i idę na górę.
Jak wracam to Nialla już nie ma.
Denerwuje mnie to. Też lubiłam latać. Ale nie bo potrzeba mnie w domu. Podaję dziewczynom śniadanie.
Częściej jest w pracy niż w domu.
- Pojedziemy do Londynu? Dziadek się ucieszy. Zrobicie sobie wolne w szkole co? Pochwalimy się dziadkowi waszym nowym rodzeństwem.
- Tak. Tata też leci?
- Tata pracuje. Jak zawsze.
Po śniadaniu idą się pakować.
 Również się pakuję. Jamie sekretarka Nialla zamawia nam prywatny lot
Lecimy do Londynu.
Od razu potem do nowego domu taty.
- Hej córuś i wy rozrabiaki.- Wita nas tata
- No hej- przytulamy go wszystkie.
- A gdzie Niall?
- W pracy - odpowiada Summer.
- Aaa. To już chyba pracoholizm.
Macham ręką. Nie chcę dłużej o tym słuchać
Dziewczynki są zadowolone. Siadamy na kanapie w salonie
Opowiadają o tym jak w szkole. No i o prezentach na urodziny.
Paplają cały dzień.
- Gdzie Finn? - pytam o brata .
- Z dziewczyną.
- Uuu.
- Tak. Jest zakochany. Jakby w tym wieku wiedział co to miłość. Zmieni dziewczynę jeszcze milion razy.
- Zapewne tak. Oj idę się położyć dobra tato?
- Jasne.
Całuję go w policzek i idę do pokoju. Kładę się na łóżku i przysypiam.
Budzi mnie mój telefon.
Na ślepo go odszukuje i odbieram.
- Hm?
- Gdzie jesteście?
- U taty. - przecieram oczy.
- Czemu mi nie powiedziałaś? Pojechałbym z wami.
- Bo pracujesz Niall. Ty wiecznie pracujesz. Może ja też zacznę? Po co ją w domu.
- Boże, o to ci chodzi. Bo pracuję a ty nie. Jesteś w ciąży. Nie chcę, żebyś się przemęczała.
- Nie, nie oto mi chodzi! - płaczę. - Ja chcę męża a nie kartę kredytową.
- Dobra, przepraszam. Tylko nie płacz.
- Ja też nie wytrzymuje. Masz trzy godziny i widzę cię z nami.
- Jasne.
Rozłączam się i idę na dół. Dziewczyny już śpią.
Siadam przy stole w kuchni.
Naprawdę jeśli to się nie zmieni to tu zostaniemy. Mam tego naprawdę dosyć. Niech pracuje ale w normalnych godzinach.
Trzy godziny później do domu taty wpada Niall.
Ocieram łzy i idę do niego. Przytulam się do męża.
- Jak bardzo mam przechlapane?
- Bardzo, bardzo - mruczę jak dziecko pociągając nosem.
- Przepraszam. Już nie będę.
- Będziesz z nami?
- Będę. - Całuje mnie w czoło.
- Kochasz?
- Bardzo kocham.
- Ja ciebie też kocham
Mocno obejmuje mnie ramionami.
I mu ufam. Wiem że będzie dobrze.

wtorek, 14 października 2014

17. Give me love.

Gdy rano schodzę ma dół czuję lekki głód. Jem jakiś jogurt i piję herbatę.
Harry siedzi na tarasie. Nawet się do niego nie odzywam. Wychodzę na podwórko i siadam na trawie. Jest bardzo ładna pogoda.
Piszę kolejną historię. Tym razem o dziewczynie, która została uprowadzona przez przyjaciela jej ojca. Co za ironia...
Nie wiem skąd ten pomysł znalazł się w mojej głowie
Widzę policjantów, którzy mają patrol w aucie. To raptowny ruch. Wstaję i biegnę do ogrodzenia.
- Hej! Pomóżcie mi, błagam! - krzyczę.
Zatrzymują się na chwilę i patrzą na mnie. Obaj wysiadają z auta
Obracam się i już widzę że Harry idzie w naszym kierunku.
- Błagam. - powtarzam ciszej. - On mnie...- nie dokańczam, bo zostaje mocno przyciągnięta do kogoś. Jaką bajkę im sprzeda?
- Proszę panią- wołają i podchodzą do bramy.
- Pani się źle czuje. Przykro mi, że żona panów zatrzymała. - tuli mnie do siebie. - Ma lęki. No i to się odbija na jej zdrowiu. Proszę jechać nic jej nie będzie. Chodź kochanie.
- Oczywiście.- Wracają do radiowozu
Wciąga mnie do domu. Jestem wściekła. Kopię go w piszczel i popycham na szklany stolik. Biegnę do stołu po telefon.
- Nie odważysz się- syczy.
- Chcesz się przekonać? - cofam się do kuchni. Wybieram numer do Nialla w drugiej ręce trzymając nóż.
- Dzwoń. Z chęcią zobaczę jak ten wieżowiec w centrum Londynu wylatuje w powietrze.
- Nie będziesz miał jak dać sygnału - przemyślałam wcześniej jego ruchy. Odcięłam kabel internetu oraz kabel telefonu stacjonarnego. Nie mam zamiaru czekać na odebranie połączenia. Rozłączam się po trzecim sygnale i rzucał telefonem o ścianę tak że się rozwala
- Kotku, nie potrzebuje sygnału. Ty to uruchomiłaś wybierając jego numer
- Jakoś ci nie wierzę. Bo widzisz zrobiłam to już nie raz po twoich groźbach. - prycham. Wiem, że ze mną gra by sprowokować. Jeśli będę myśleć że Niall nie żyje załamie się i ulegnę. On ma prosty tok myślenia. Podchodzę do niego z tym ostrzem
- Za pół godziny obejrzyj sobie wiadomości.- Patrzę w jego oczy. On nie żartuje.
Oby tylko nie było tam Nialla.            
Niall.
Przychodziło mnie Zayn i Liam. Oni. W mojej. Firmie. Chcę wezwać ochronę ale Malik mnie wyprzedza.
- Słuchaj, zadzwonisz po policję a wylecimy w powietrze więc lepiej tego nie rób. Nie chcę użyć określania " chcemy ci pomóc"
Patrzę na nich zaszokowany.
- Dobra. - Odkładam telefon
- Styles ma wszystko zaplanowane. Trzeba go zaskoczyć. My się w to nie będziemy już mieszać.  - mówi Liam.
Derek wchodzi do gabinetu.
- Niall email rzeczywiście wysłany z Barcelony.
- Wiesz dokładnie skąd?
- Z Puerto del Anna. - mówi Zayn.
- Zbierz ludzi.
- Właściwie to.. co oni tu robią ?
- Chyba pomagają. Derek zbierz ludzi. Mam dość Stylesa.
Kiwa głową i wychodzi.
Isabella.
Nie wiem jak ale zdobył przewagę. Zabrał mi nóż. Leżę skulona na sofie modląc się aby nic nie wybuchło .
- Myślisz, że to zabawa.
- Tak. Taka gra. Chcesz przesuwać pionki ale ci się nie uda - jestem przy swoim.
- Mała. Najpierw naucz się zasad, później w coś ze mną graj.
- Śmieszny jesteś - wstaję. Źle się czuje. Bardzo słabo. Jestem zmęczona. Odwracam się i chwytam wazon. Nie chybię i powoduje, że traci przytomność. Ale nie wyjdę stąd alarmy .
Idę na górę. Zamykam się w sypialni.
Boję się. Siadam na łóżku zmęczona i przestraszona.
Nie wiem co mam robić. Chcę do Nialla.
Masuję brzuch, który boli z nerwów. I zmęczenie bierze górę bo zasypiam .
Budzą mnie jakieś hałasy.
Zakładam luźną bluzę i cicho oraz powoli schodzę na dół.
Wszędzie walają się kawałki mebli. Jakby huragan przeszedł przez dom.
- Ha...Harry ?
Ktoś wychodzi z jednego z pokoi, a ja piszczę ze strachu. Na pewno nie jest to Harry.
Przełykam ślinę i szybkim krokiem, jeśli da się na drżących nogach zmierzam do kuchni.
- Zaczekaj- mówi ten ktoś. Znam ten głos.
Odwracam się powoli. Mam nadzieję że to mi się nie wydaje
- Szefie mamy ją.
Ktoś mnie znalazł czy ja jeszcze śpię?
- Jestem Derek. Pamiętasz mnie?
- Tak, chyba tak - kiwam powoli głową. - Masz dziecko
- Tak. Pracuję dla Nialla. - Wyciąga do mnie rękę.
Ostrożnie podaję mu swoją.
- On mówił...gdzie Harry?
- Nie ma. Zaprowadzę cię do Nialla.
- Nic nie wybuchło tak?- rozglądam się.
- Nie. W porę ktoś nas ostrzegł.
Stawiam krok za krokiem i wychodzę z nim z tego domu.
Na podjeździe stoi masa samochodów. Przy jednym widzę Nialla.
Zabieram powoli swoją rękę z ręki Dereka. Poprawiam bluzę na moich kościach dosłownie i idę do niego.
Odwraca się i bierze mnie w ramiona.
Wtulam się wdychając jego zapach. Matko znów to samo. Nie chcę już uciekać a potem wracać. Nie mam na to siły. Chcę być przy nim i z nim. Zamykam oczy nie płacząc. Zaciskam kurczowo dłonie na jego koszuli.
- Jestem- mówi cicho. Całuje mnie po głowie. Jego dłonie jeżdżą po moim ciele.
Wypuszczam spokojnie powietrze. Czuję się bezpiecznie. Mam nadzieję że już zawsze.
- Chcę do domu...
- Już jedziemy.- Prowadzi mnie do samochodu.- Derek wiesz co masz zrobić.
- Tak, Niall. Chłopcy chodźcie.  - zabiera mężczyzn. Podbiega do nas jeszcze mój tata. Tata. Odwracam się i wtulam w niego
- Przepraszam.
- Kocham cię tato - szepczę.
- Ja ciebie też mała.
Całuję mnie w głowę i pomaga wsiąść do range rovera. Po chwili auto rusza.
Niall siedzi obok mnie.
Opieram głowę o jego ramię.
Przytula mnie mocno do siebie, aż w końcu sadza na swoich kolanach.
- Kocham cię. Dziękuję - wtulam się w jego szyję i przymykam oczy. - Dziękuję, że nie uwierzyłeś
- Też cię kocham.
- I przepraszam jeśli tam te słowa cię raniły. Już nie chcę odchodzić. Nigdy nie chciałam. - wsuwam dłoń do jego ręki.
- Wiem kochanie. Ja wszystko wiem.
Nie do końca wszystko, ale jeszcze mu nie powiem. Delikatnie się uśmiecham.
 - A pocałujesz mnie?
Delikatnie bierze moja twarz w dłonie i całuje.
Odwzajemniam pocałunek. Tak za tym tęskniłam.
Zsuwa dłonie na moje ramiona, później plecy. Po chwili znajdują się pod bluza. Zdziwiony odrywa się ode mnie.
Nic nie mówię. Chwilę patrzę mu w oczy a po chwili znów opieram głowę o jego ramię.
- Brzuszek?
Nie wiem jak mam mu powiedzieć żeby nie pomyślał że to Stylesa.
- Tak się starałeś.
Uśmiecha się lekko i całuje mnie w usta.
- To twoje maleństwo - zapewniam go mówiąc mu w usta
- Wiem.- Kładzie swoje ręce na moim brzuchu.- Przeszkadza mi twoje bluza.
Śmieję się i ją zdejmuję.
Dokładnie bada mój brzuszek. Jego oczy są takie radosne.
- Prawie nie widoczny, ale ten w środku lubi kopać
- Piłkarz. - Zatrzymujemy się na lotnisku. Niall prowadzi mnie do samolotu.
Mam teraz jego obok i jestem szczęśliwa.
- Chcesz coś do picia, jedzenia?- Pyta sadzając mnie w wygodnym fotelu.
Kręcę przecząco głową. Opieram się o fotel i patrzę na Nialla.
Kuca na przeciwko mnie. Bierze moje dłonie.
- Przepraszam, że tak długo.
- Nie ważne. - pochylam się i go całuję. - Czekałam.
-  A ja szukałem. - Wyciąga coś z kieszeni.- To należy do ciebie.
- Nadal tego chcesz? - śmieję się przez łzy patrząc na pierścionek.
- Bardzo.
Na moją dłoń nasuwa diament. Uśmiecham się i znów go całuję.
- Sam zobacz. - kładę jego rękę na swoim brzuszku.
- Kopie.- Jest taki radosny. - Nabrałem nieco w prawy, przy córce Dereka.
- Córce? Masz jej zdjęcia?
Wyciąga telefon i pokazuje mi swoje zdjęcie z małą dziewczynką na rękach.
- Śliczna - uśmiecham się.
- Mam być chrzestnym.
- Gratuluję kochanie. Na pewno będziesz idealnym chrzestnym. Tego jestem pewna.
- Chce być idealnym tatą.
- Tego też jestem pewna.
W końcu lecimy. Zasypiam na kolanach Nialla.
Budzę się w łóżku. W naszym łóżku. Jestem wysapana i czuję się głodna.
Wstaję idąc do kuchni.
Niall siedzi w salonie razem z tatą.
- Cześć - macham im i idę robić obiad.
- Hej.- Niall idzie za mną.- Zaraz pizza będzie.
- Dobra - robię sobie herbatę.
Niall przyciąga mnie do siebie.
Wtulam się.
- Niall?
- Tak kochanie.
- To nie jest tak że marudzę....
- Tak.
- Zmienimy miejsce zamieszkania?
- A gdzie chcesz mieszkać?
- Tu, ale nie zmieścimy się w tym mieszkaniu, chyba...
- Kotku to mieszkanie to całe ostatnie piętro.
- Żartujesz?- dziwię się. O tym nie wiedziałam.
- Nie.
- No to nasza czwórka z pewnością się zmieści - mówię i nalewam wody do kubka. - Chcesz herbaty?
- Czwórka?
- Nom.
- Ja chyba liczyć nie umiem
- Bo ja to potrójny pakiet. Bierzesz nas?
- Bliźniaki?
- Nom.  kiwam głową.
Bierze mnie w ramiona i zachłannie całuje.
Uśmiecham się oddając pocałunek.
- Zdolny jestem.
- Bardzo - ciągnę za jego dolną wargę. - Raz a dobrze.
- Tak. Kocham cię.
- Dziadkiem będę? - wchodzi tata.
- Tak. Podwójnie.- mówi Niall
- Co?
- Bliźniaki.
- Wow.. - chyba jest zaskoczony.-  No.. wow..
- Tak wow
- Gratuluję - przyciąga mnie i całuje w czoło.
Przytulam się do taty.
- Zostawię was samych. Pilnuj ich Niall. - mówi i wychodzi
- Będę.
- Niall nie chcę psuć tej chwili, ale… głodna jestem.
Na zawołanie słyszymy dzwonek.
- Pizza
Uśmiecham się. Już po chwili jemy
- Ale masz apetyt.
- No wiesz nie jadłam za dużo.
- Jedz, a później zrobimy sobie wycieczkę po mieszkaniu.
Kończymy jeść. Myję ręce i wracam do Nialla.
Oprowadza mnie po reszcie mieszkania. Duża biblioteka i masa pustych pokoi.
- Jeju, naprawdę duże. - mówię z podziwem.
- Tak, ale i puste.
- No tak.
- Ale już nie długo.
- Będzie wesoło.
- Bardzo. Chcesz dekoratorkę czy może sama.
- Samaaa. - przyciągam go do siebie.
- Dobrze. Dam ci kartę.
Wywracam oczami i go całuję. Odrywam się i znów całuje.
Zachłannie oddaje moje pocałunki.
Wsuwam palce w jego włosy. Mój oddech jest poszarpany od tych pocałunków.
On obejmuje mnie w tali.
Kładę dłonie na jego policzki i wpijam się coraz namiętniej w jego usta.
Nie jest mi dłużny. Z tą samą żarliwością oddaje moje pocałunki.
- Chcesz, może? - dyszę odsuwając się. Ręce mam pod jego koszulą.
- Bardzo
- Chodźmy do sypialni
Bierze mnie za rękę i prowadzi do naszej sypialni.
Rozpinam mu koszulę i zsuwam z jego ramion.
Niall ściąga, że mnie koszulkę i kładzie na łóżku.
Trochę się dziwię jak on może mnie nadal chcieć
Całuje mnie po szyi.
To mnie rozpala coraz bardziej.
Jeździ dłońmi po moim ciele. Wysuwa palce za gumkę mojej bielizny.
Delikatnie się wiercę, ale jestem niecierpliwa. Chce żeby mnie dotykał.
Zsuwa ze mnie bieliznę.  Rozsuwa moje nogi. Całuje mój brzuszek.
Uśmiecham się na ten widok. Właśnie to chciałam zobaczyć. Jak cieszy się z naszych dzieci.
- Ale nie zrobię wam krzywdy?
- Nie zrobisz. - zapewniam go.
Całuje mnie w usta i pozbywa się swojej bielizny.
Wchodzi we mnie ostrożnie. Co jest bardzo przyjemne
Łapie się jego ramion.
Przymykam oczy i głęboko oddycham.
Zaczyna się we mnie poruszać.
Czuję się cudownie. Nasze ciała są jednością przez długi czas.
Oboje leżymy na łóżku. Tulę się do Nialla.
Zamykam oczy szczęśliwa.
Jest Niall i wszystko jest dobrze.
- Kocham cię. - mówię i całuję go
- Ja też cię kocham
- Ciągle to udowadniasz.
- I mam zamiar robić to do końca życia
Uśmiecham się do niego. Jeżdżę palcami po klatce blondyna.
Niall trzyma rękę na moim brzuchu.
- Przejdziemy się do lekarza?
- Jasne, w końcu musisz zobaczyć te maluchy.
- Tak. Koniecznie.
- Niall? Czy on nie żyje?
- Tak.
- Dobrze, że nic ci nie jest.
- Co mi miałoby być?
- Wiesz mogłeś wylecieć w powietrze.
- W porę ktoś mnie ostrzegł.
- Kto?
- Liam i Zayn
- Poważnie?
- Tak.
- Wow.
- Też się zdziwiłem. - całuje mnie w nos.- Który miesiąc.?
- Początek czwartego.
- Czyli jeszcze pięć.
- Mniej więcej
Uśmiecha się do mnie.- Chcesz coś z kuchni, bo idę po picie?
- Niee - kręcę głową. - Albo ..nie.
- To zaraz wracam.- zakłada bokserki i idzie do kuchni
Leże na poduszce wdychając jego zapach.
Nie wiem kiedy Zasypiam.

sobota, 27 września 2014

16. Diana.

Niall
Stałem w jednym miejscu przez długi czas. Nie mogłem uwierzyć w to co się stało. To chyba jakiś żart.
Nagle ona wyjeżdża. Nie znam powodu. W kuchni jest gotowa kolacja dla nas obojga. Więc o co chodzi?
Nic nie rozumiem.  Siadam na krześle przewracając w palcach pierścionek. To nie możliwe. Idę do naszej... mojej sypialni. Nie zabrała wszystkich rzeczy. Spakowała się w pośpiechu.
Ja byłem pewny jednego. To nie była jej decyzja,. Nie zostawiłaby mnie od tak.  Kochała mnie i to tez wiedziałem. Siadam na łóżku i wybieram numer do Dereka.
- Dasz radę sprawdzić, kto kontaktował się z Izabellą?
- Tak, jasne ale o co chodzi Nialler?
- Po prostu sprawdź.
Wzdycha mi do słuchawki. Coś klika i sprawdza, bo odzywa się po piętnastu minutach.
- Trzy godziny temu przez smsa.
- Wiesz kto?
- Nie, numer zastrzeżony. Ale sms jest podpisany "H".
- Harry Styles
- Może powiedzieć o co chodzi? Przesłałem ci treść wiadomości.
- Izabella wyjechała. Nie wiem z jakiegoś powodu.
- Ja już wiem. Żeby cię nie zabili. Niall ile czasu temu wyjechała?
- Godzina, dwie temu.
- Zejdź na dół i poproś o zgodę do nagrań z monitoringu.
Idę od razu.
- Po co mi one?
- Wtedy się dowiesz czy sama wyjechała czy została uprowadzona.
- Wiem, że nie wyjechała z własnej woli
- Więc dowiemy się czy to aby na pewno Styles.
Rozmawiam z ochroną. Od razu udostępniają mi nagrania.
Oglądam je na wszystkich ekranach. Najpierw widzę nagranie gdzie Styles wpycha małą do klatki, a potem sam odjeżdża. Po pół godzinie ona zbiega i odjeżdżają autem razem.
Zabije, mogłem to zrobić jak miałem okazję.
Czego oni od niej chcą.
- Masz go znaleźć. Namierzyć i później ja go zabije.
- Stary, to jak szukanie igły w stogu siana. Oni nie są idiotami. Też mają informatyków.
- Pokona cię jakiś informatyk? Chyba muszę poszukać nowych pracowników.
- Szukam - mówi i rozłącza się.
Wracam na górę i dzwonię do Louisa.
- Niall? - odbiera.,
- Wiesz może, czego Styles chce od Izabelli?
- Skąd mam to wiedzieć? Nie kontaktują się z nim, a ni ze mną.
- Kontaktują się z nią. Właśnie z nim wyjechała.
- Kurwa mać. No kurwa. Nie znikną z życia Izzy.
- Czego od niej chcą.
- Robią z niej Katherine.
- Kim ona była i co zrobiła?
- Była matką Izzy. Po prostu kochała mnie i Harry'ego.
- I Harry myśli, że jej córeczka pokocha jego?
- Tak.
- On jest nienormalny.
- Z miłości się głupieje.
- Ale ona nie jest Katheriną.
- Nie jest Niall. - słyszę pukanie do drzwi. Otwieram Lou jak się okazuje. - To nie rozmowa przez telefon.
- Planowałem jechać jej szukać.
- Dlatego przyjechałem.
- Zrobiła to, żeby mnie chronić. A jak on coś jej zrobi?
Kręci głową na nie wiedzę.
- Myślę że nie... Nic nie wiemy. Poczekaj - wyjmuje telefon i do kogoś dzwoni. - Zayn...
Rozmawia z nim chwilę przez telefon.
Rozłącza się zdenerwowany.
- Oni są tu, a Styles nie wiadomo.
- Kurwa...
Czuję się tak bezradny po raz pierwszy. Zawsze mogłem wszystko.
- Co się stało z Katherine?
- Zginęła na jednej z akcji.
Siadam na kanapę. Wszystko w rękach Dereka.
Isabella
Kolejny dzień spędzam w toalecie. Jesteśmy...nie wiem gdzie, ale w dużym ładnym domu.
Jest mi cholernie niedobrze.
Wychodzę myjąc się najpierw. Ubieram swoje rzeczy i siadam na łóżku.
- Nadal ci niedobrze.- Do mojej sypialni wchodzi Harry. Opiera się o ścianę i uważnie mi się przygląda.
- Tak, nadal. - burczę.
- Może zrobię ci herbaty, albo mięty.
- Chcę do domu.
- Nie- warczy.
- To spierdalaj - mówię i kładę głowę na poduszkę.
- Uważaj co mówisz.- Podchodzi do mnie i siada na łóżku.
- Będę mówiła co będę chciała.
- Nie będziesz.- Przygniata mnie do materaca. Patrzy na mnie swoimi zielonymi oczami. Muszę przyznać, że są ładne.
- Okay, nie będę się odzywać. Teraz spierdalaj. - potrząsam głową i go odpycham.
- Nie jestem, ani twoim ojcem, ani Horanem, że pozwolę ci się tak do mnie odzywać.
- No ty jesteś popierdolony kretyn z inteligencją poniżej zera.
Łapie moje nadgarstki i przyciska je do materaca. Pochyla się nade mną.
Odwracam głowę bo już nie mogę na niego patrzeć.
- Zapamiętaj, ja ustalam zasady.
- Ta - jakby mnie to obchodziło. Wyrywam się i uciekam z sypialni. Zbiegam na dół i zamykam się tam w łazience.
Słyszę jak trzaskają drzwi.
Pochylam się nad toaletą i wymiotuję.
Jezu co mi jest?
Nie uzyskam chyba odpowiedzi. Idę do salonu
Kładę się na kanapie i włączam telewizor.
Mam dość.  To jakieś więzienie.
Ale pocieszam się myślą, że robię to dla Nialla.
Przynajmniej wiem że nic mu nie będzie,
Kilka łez spływa po moich policzkach.
Ja go tak bardzo kocham. Wszystko miało być dobrze... Nie chcę o tym myśleć. Wstaję i idę robić coś do jedzenia. Jestem znów głodna.
To norma. Dużo jem i ciągle wymiotuje.
Do lekarza mnie nie puści, bo zrobię aferę i ucieknę.
Pieprzony idiota 4.
Jem oglądając teledysk McFly.  Kończę i idę posprzątać. Robi mi się słabo. Upadam w kuchni tracąc przytomność.
Obolała i otępiała budzę się na jakimś łóżku. Otwieram oczy i patrzę na Harry'ego.
Nie odzywam się, ale jestem zdezorientowana.
- Gratulacje- mówi.
- Co?
- Zostaniesz mamą. Lekarz mi właśnie powiedział.
- Mamą. O matko.- jestem w szoku. Gdyby to była inna sytuacja pewnie bym się cieszyła.
- Tak.
Rozpłakuję się w poduszkę. Zakrywam kołdrą nie patrząc już na Harry'ego.
Nie wiem co mam zrobić. Dziecko... Oboje z Niallem chcieliśmy tego dziecka, teraz co?
Mam je wychowywać sama. Tutaj.
Z nim? Przecież to chore.
- Daj mi w końcu spokój! - wydzieram się.
- Nie.
- Nigdy cię nie pokocham. Nie jestem moją matką!
- Zobaczymy.
- Spierdalaj. Możesz się kiedyś w nocy nie obudzić.
- Nie jesteś do tego zdolna. Sama powiedziałaś, że nie jesteś Katherine
- Właśnie. Nie jestem. I uwierz mi że umiem być zdolna do różnych rzeczy. - dostaje ode mnie w twarz.
Patrzy na mnie wściekły. Wiem, że mnie nie uderzy. Nie boję się go. - Pamiętaj. Wystarczy jeden mój telefon, a twój kochany Niall wraz ze swoim budyneczkiem wyleci w powietrze.
- Nie zrobisz tego.
- Uwierz mi, że mogę to zrobić.
Prycham. Muszę z nim grać.
- To jego dziecko.
- Oh... Biedny tatuś, nigdy się o tym nie dowie
Przytulam go. Przez jego nie uwagę wsuwam rękę do marynarki bruneta i wyjmuję telefon. Chowam go pod kołdrą i odsuwam się.
- Odpocznij.
- Tak. - zamykam oczy.
Słyszę jak wychodzi i cicho zamyka drzwi.
Wyjmuję telefon i wchodzę do łazienki.
Wpisuję numer i dzwonię.
Opieram się o drzwi. Rękę kładę na brzuchu. Odbierz proszę..
- Tak słucham
- Aa...- nie wiem co mam powiedzieć. - Niall
- Izabella?
Słyszę kroki na schodach.
- Tak, przepraszam. Kocham cię. Nic więcej nie mogę ci powiedzieć.
- Kocham cię- mówi za nim się rozłączam
Wracam do pokoju. Rzucam telefon na dywan najpierw usuwając połączenie. Nie robi to hałasu. Wskakuję do łóżka i wsuwam się pod kołdrę udając, że śpię.
Harry wchodzi do mojego pokoju i za raz wychodzi. Chyba szukał tego telefonu.
Po chwili jednak zasnęłam.
~~*~~
Kolejne badanie usg. Jest ze mną Harry..
Leżę na kozetce. Mam już całkiem spory brzuszek.
Słucham rad lekarki. Mówi, że muszę zacząć jeść. Bo taka prawda, że jem śniadanie i praktycznie więcej nie. No i inne rady. Jak stamtąd wychodzę to dziękuję Bogu .
Wracamy do domu. Tylko tyle mojego spaceru.
Idę od razu do kuchni. Niewiele z nim rozmawiam. Jak już bardzo muszę. Siadam na krześle i piję kawę.
Harry stawia pod moim nosem talerz z obiadem.- Jedz.
Nie jem. Wstaję i udaję się do salonu. Nie tak to powinno wyglądać. To powinien być najpiękniejszy okres.
- Szkodzisz sobie i dziecko. To jedyne co ci po nim pozostało. Więc zastanów się.
A co go to obchodzi.
- Rób co chcesz.
- Taki mam zamiar.
- Tak.- Wychodzi na podwórko trzaskając drzwiami.
Rozglądam się po salonie. Musi tu być laptop.
Wstaję z kanapy i podchodzę do komody. Jest.
Internet. Boże internet. Jest zalogowany.
Co raz zerkam czy nie wraca.
Wchodzę na stronę firmy Nialla i znajduję jego mail. Pisze go w mega pośpiechu. "Barcelona. Isabella. "
Wysyłam i wracam do oglądania telewziji. Wcześniej kasując moja obecność na komputerze
Kładę dłonie na swoim brzuszku. - Tatuś nas kocha wiesz? Naprawdę tylko teraz nie może przy nas być.
Uśmiecham się lekko, czując jak się porusza.
- I ja też cię kocham. Jeszcze trochę.
Łzy zbierają się w moich oczach.
Chce być już z Niallem. A jeśli on pomyśli że ten mail wysłał Harry jako pułapkę? Nie uwierzy. Matko.
Może jednak to sprawdzi
Powinien być przy nas. Jest mi ciężko. Idę na górę. Puszczam wodę do wanny. Rozbieram się nie patrząc w lustro i wchodzę do wody. Bardzo długo tak leżę. Dwie godziny? Pewnie tak. Zsuwam się pod tafle wody nabierając wcześniej powietrza.
Jest mi dobrze. Nic do mnie nie dociera.
Zatonąć we własnych problemach.
Kiedy brakuje mi powietrza wynurzam się na powierzchnie
Słyszę pukanie do drzwi. Ignoruję to i znów się zanurzam.
To mnie odpręża.
Wycieram twarz ręcznikiem, który mam pod ręką i myje ciało.
Wykapana wychodzę z już ziemnej wody i się ubieram
Wychodzę z łazienki omijając mężczyznę.
Biorę odtwarzacz mp3 i zakładam słuchawki na uszy. Kładę się na łóżko.
Od jakiegoś czasu muszę spać z nim w łóżku. Tak jak dziś. Odseparowuje się kocem po środku i patrzę w sufit.
Kiepsko sypiam. On mi przeszkadza.
Świadomość, że to nie Niall - okropna.
Przewracam się na bok i przytulam do poduszki.
Myśląc że śpi cicho płacze.
- Naprawdę, aż tak bardzo przeszkadza ci moja obecność?
- Idiotyczne pytanie .- prycham ocierając łzy. - Wszystko mi przeszkadza. Ty najbardziej.
Wstaje i wychodzi. Tak po prostu
Wybucham płaczem. A jak tata sobie radzi? Przecież nie pomagam finansowo
Mam nadzieję, że jakoś sobie radzi. Może Niall czasem mu pomaga
Tej nocy choć na chwilę zasypiam.

piątek, 12 września 2014

15. Start a fire.

Naprawdę się cieszę, gdy jesteśmy w czwórkę w Brukseli. Tata inaczej zachowuje się przy Sophie. Jest weselszy. Naprawdę się zakochał. Siedzimy w ogrodzie wieczorem robiąc grilla. Rozmawiają o wszystkim. Akurat za bardzo nie słucham bo patrzę się dość bezsensu w niebo.
Niall podchodzi do mnie i całuje w szyję.
Uśmiecham się, ale nie przerywam swojego zajęcia.
- O czym myślisz?
- O gwiazdach. - śmieję się.
- Bardzo piękne, ale znam coś piękniejszego.
- Co takiego? - odwracam wzrok od nieba.
- Ciebie i te niebo w twoich oczach.
Oplatam jego szyję i uśmiecham się. Całuję go w usta.
Odwzajemnia mój pocałunek.
Pogłębiam go i nie odrywam się od blondyna.
- Twój tata.
- Co mój tata?
- Patrzy.
- Ja cię tylko całuję - odrywam się od niego i uśmiecham do taty.
- Tak.  Ale jak całujesz.
- Cśśś. - biorę go za rękę i wracamy
- Zjesz coś.
- Nie.
- To nie.
Biorę sok i piję rozmawiając z Sophie.
Bardzo ją polubiłam.
Jest strasznie miła. W końcu tata i Soph idą na górę. Sprzątam razem z Jessy, która tu pracuje.
Idę na górę do sypialni.
Wchodzę do łazienki i staję pod prysznicem.
Jestem w połowie kąpieli kiedy do drzwi ktoś puka.
- Hmm?
- A tu jesteś- słyszę Nialla.
Zamykam oczy od piany i zaraz je pocieram. Uśmiecham się do niego.
- Chodź do mnie. - mówię .
- Z chęcią- szybko się rozbiera i dołącza do mnie.
Przytulam się do niego delikatnie całując jego klatkę.
Dłońmi rozprowadza płyn do kąpieli po moim ciele.
To przyjemne uczucie. Pobudzające. Chyba zawsze tak będę reagować na dotyk Nialla.
 Delikatnie całuje mnie w usta.
Śmieję się oddając pocałunek
- Jesteś uzależniająca.
- Wzajemnie.
- Że oboje nie mamy dość.
- Nie narzekam wiesz - mruczę mu do ucha.
- Ja też- podnosi mnie do góry.
Sadza na swoich biodrach i przyciska do ściany.
Szybko we mnie wchodzi.
Krzyczę, ale zamyka mi usta słodkim pocałunkiem. Powoli przeradza się on w namiętny.
Uwielbiam prysznice z nim.
Kładę się w bieliźnie do łóżka zdecydowanie zmęczona.
- Wiesz co widziałem- śmieje się Niall.- Jak twój tata zaciąga Sophie do swojego pokoju.
- Mój tata kogoś zaciąga? - wybucham śmiechem. - Może nie wyszedł z wprawy.
- Na pewno nie wyszedł z wprawy.
Kręcę głową rozbawiona i wtulam się w poduszkę.
- Dość sprawnie ją zaciągał. To był dziwny widok.- Całuje mnie w kark.- Chcesz wina, obejrzelibyśmy coś.
Zastanawiam się chwilę.
- Noo, ale tym razem coś romantycznego.
- Dobrze, coś romantycznego.- Niall podaje mi kieliszek z winem.- A co chcesz?
- Szkołę uczuć. - odpowiadam.
Włącza film i kładzie się obok mnie.
Już w połowie mam łzy w oczach, a pod koniec płaczę.
Niall podaje mi chusteczki.
- Ona nie ma serca. Tak sobie umiera. Matko no.
- Nie ma serca.
- Idę spać, to nie na moje nerwy.
- Dobrze kochanie. - Patrzy się na mnie zdziwiony.
- No co? - ocieram łzy.
- To tylko film.
- Wzruszający film, ty też nie masz uczuć. No przecież ehh faceci - kładę się na klatce i zamykam oczy.
- Nie mam uczuć. Jasne.- Gasi światło.
- Nie masz do filmów. - podkreślam. - Ale wy tak macie. Tylko mecze przeżywacie.
- Jasne. Miałaś spać.
- Śpię - nie odzywam się już. Zasypiam po godzinie, ale w nocy nie mogę spać. Albo się wiercę, albo leżę bezruchu.
Niall obejmuje mnie w tali i przyciąga do siebie,
Ale jego przytulanie też nic nie daje. Patrzę się w sufit.
Co się ze mną dzieje?
Nad ranem Ubieram się w zwykłe jeansy i bluzę. Wychodzę z pokoju pół przytomna i schodzę na dół.
Siadam sobie w kuchni.
Na nic nie mogę patrzeć.
Jezu, ale mam dzisiaj humor.
Chyba kogoś zabije. Wychodzę z domu. Jest piąta rano więc udaje się na spacer. Kupuję później szlugi i palę chociaż nigdy tego nie robiłam. Nie jest najgorsze. Spaceruję dobre godziny. Ba. Południe jest jak wracam.
- Boże gdzie ty zniknęłaś.- Niall od razu bierze mnie w ramiona,
- Na spacerze byłam. - mówię w jego ramię.
- Tak od samego rana?
- Od nocy.
- O Boże.
- Co? - odchylam się patrząc na niego
- Po prostu się przestraszyłem.
- Wszystko w porządku - posyłam mu uśmiech i idę do kuchni.
- Tak- mruczy i idzie za mną.
Biorę wodę i tabletki przeciwbólowe. Moja głowa
Strasznie mnie boli. Biorę proszki i idę do wielkiego salonu i kładę się na kanapie.
Jezu okres będę mieć chyba.
Niall siada obok mnie.
Zamykam oczy, bo słońce daje po oczach.
- Jesteś o coś zła?
- Nie jestem - dziwię się jego pytaniem.
- Aha, to dobrze.
- Gorszy dzień.
- To nie przeszkadzam
- Przepraszam.
- Każdy miewa gorsze dni
- Tak. Jestem nie wyspana drugą nic z rzędu.
- A tamta poprzednia?
- No nie wiem. Chyba cierpię na bezsenność.
- Oj to nie dobrze. Może jak wrócimy pójdziesz do lekarza.
- Dobry pomysł. Zobaczymy jak będzie dzisiaj. - wstaję i idę na taras.
Leżę sobie na leżaku i wygrzewam na słonku. Jest mi dobrze i nie chcę wracać do Londynu Tu jest bardzo cudownie, z dala od wszystkich problemów Wyciągam papierosy i sprawdzam czy ojciec nie widzi. Odprężam się paląc. Gdy wrócimy znów będę siedzieć w domu. Tutaj czuję się bezpiecznie
Nie ma tej trójki no i wszystko jest tu dobrze.
Uśmiecham się pod nosem
Wracam do domu. Przygotowuje im obiad.
- Ooo- do kuchni wpada Niall.- Chciałem wyciągnąć was do restauracji.
- Jeszcze nie zaczęłam praktycznie nic
- To może pojedziemy, albo ci pomogę. Co wolisz?
- Lubię te kuchnię nie spalmy jej.
- To ja pójdę po Sophie i Louisa
- Dobrze.
Niall znika za drzwiami, ale po chwili wraca. Przyciąga mnie do siebie i całuje.- Zapomniałem o buziaku na dzień dobry. Uśmiecham się. Słodki jest. Puszcze mnie i idzie na górę. Wychodzimy do restauracji. Jemy obiad w miłej atmosferze
Nawet się śmieję. Czuję się dobrze z nimi. Później Niall porywa mnie na spacer nad rzekę.
Otula mnie ramieniem. Uśmiecham się do niego.
- Mam coś dla ciebie.
- Dla mnie?
- Tak. Zamknij oczy.
Śmieje się i je zamykam.
- No teraz możesz otwierać.- Robię co mi każe i patrzę na niego zaszokowana. Klęczy przede mną z pierścionkiem w ręku.- Nie będzie wielkiej przemowy. Kochanie wyjdziesz za mnie?
Jestem zszokowana. Otwieram szeroko usta ze zdziwienia. Wow ... zasłaniam usta ręką a po policzkach płyną łzy. Kiwam głową.
Wkłada mi na palec pierścionek, bierze w ramiona i całuje w usta.
- Oo Boże.
Obejmuje mnie w tali i kręci. Trzymam jego szyję i szeroko się uśmiecham
Trzyma mnie na swoich biodrach a ja płakałam śmiejąc się. On jest cudowny. A myślałam że ten dzień będzie zły. Całuję go w usta. - Nigdy nie myślałam o rodzinie a zaręczyny to o matko. Ale to było wspaniałe. Kocham cię.
- Też cię kocham. Bardzo cię kocham.- Mówi między pocałunkami. Boże jestem tak szczęśliwa.
- Kiedy to wymyśliłeś?
- W samolocie do Oslo
- Jesteś wariatem. Moim. - znów go całuję i uśmiecham się.
- Tylko twoim.
- Ale z niczym się nie spieszmy. - mówię mu w usta.
- Proszę. - dodaję. - Wracamy?
- Tak.- Bierze moją rękę i wracamy do domu.
Spędzamy cały tydzień w Brukseli. Jest cudownie. Mój tata też tutaj dobrze się czuje. W końcu wracamy i Sophie zamieszkuje z moim tatą.
Ja mam zamiar przeprowadzić się do Nialla.
Więc miesiąc później u niego mieszkam. Nadal wspieram tatę finansowo.
Wracam do domu z zakupów. Mam zamiar zrobić pyszną kolację.
Wchodzę na górę i udaję się do mieszkania.
Otwieram drzwi i idę do kuchni.
Przygotowuję kolację. Niall jest w pracy.
Nie mam co robić. Nudzę się bez pracy.
Ale już nie chcę się znów kłócić.
Jest bardzo uparty w tej kwestii.
Wychodzę na balkon żeby się od stresować papierosem. Po prostu skupiam się na czym innym, nie myślę o lataniu.
To dobry sposób.
Biorę telefon do ręki.
" Kiedy wrócisz?" Piszę Niallowi.
" Wieczorem, mam spotkanie”
Nie odpisuję już. Wychodzę na chwilę na dwór. Chcę iść do sklepu jeszcze. Pierwszy raz widzę tylu dziennikarzy skupionych tylko na mnie. Przejść nie mogę.
Śledzą mnie krok w krok.
To męczące
Wchodzę do sklepu.
Kupuję rzeczy, o których zapomniałam i wracam.
Przed blokiem stoi Styles.
- Jeszcze ciebie mi brakowało.
- Nie gadaj.- Wciąga mnie do środka.
- Zostaw mnie w końcu w spokoju!
- Księżniczko, życie nie jest takie proste.
- Spierdalaj - warczę. On jedzie gdzieś autem. Wyjmuję telefon.
Jest na nim wiadomość.
Od razu ją odbieram.
" Jeżeli chcesz, żeby twój Niall jeszcze pożył to spakuj walizki i zniknij. -H."
Przerażona wbiegam na górę. Wiem, że on nie żartuje. Mają duże możliwości. Nie rozpłakując się biegam po sypialni i chowam ubrania i swoje rzeczy. Zrobię to jak najszybciej. Zanim wró...Słyszę otwieranie drzwi. Biorę głęboki oddech i przerzucam sportową torbę przez ramię. Więcej mi nie potrzeba. Idę do holu.
- Gdzieś jedziesz? - pyta Niall.
- Tak. - nie patrzę mu w oczy. Ubieram trampki i zabieram bluzę. Idę do kuchni i kładę na stół klucze od domu.
- Izabello o co chodzi?
Co ja mam mu powiedzieć? Prawdy nie mogę. Kłamać nie umiem.
- O co chodzi?- powtarza pytanie zdenerwowany.
- Wybacz - wsuwam mu do ręki pierścionek.
- Żartujesz, prawda?
- Cześć - wychodzę jak najszybciej.
Biegnę do windy. W oczach mam łzy.
Opieram się o ścianę i rozpłakuję. Pod blok podjeżdża mercedess, do którego wsiadam i odjeżdżamy.
- Mądra dziewczyna. Nie taka jak matka- mówi Harry.
Nie odzywam się do niego. Opieram głowę o szybę.
Jedziemy bardzo długo. Nie wiem gdzie.
- Zatrzymaj się - mówię czując ból brzucha. - Albo będziesz miał wzroki na fotelach.
Harry zjeżdża na pobocze. Wyskakuje z samochodu.
Opieram się o drzewo i pochylam do przodu.
Wiem, że stoi za mną.
Nie umiejąc się już powstrzymać wymiotuję.
- A tobie co ?- pyta, jakby go to obchodziło.
Nie odpowiadam. Wymiotuję kolejny raz. Chyba choroba lokomocyjna.
Nigdy jazda samochodem mi nie przeszkadzała. To dziwne. Czuję się lepiej. Wsiadamy do samochodu i jedziemy dalej.
Oczywiście zabrał mi komórkę więc nie mam jak napisać tacie. Ciekawa jestem co teraz myśli o mnie Niall...
Zasypiam w trakcie jazdy.

niedziela, 31 sierpnia 2014

14. Stronger.

Niall nie może mnie nie dotykać. To ramienia, to policzka, to kolana pod stołem.- Poprosimy jeszcze o deser.
- Pobudzasz mnie wiesz o tym?
- Ale czym?- pyta niewinnie.
- Dotykiem.
- A tym...- ściska mocniej moje kolano.
- Niall...- cicho wzdycham. Robi mi się tam gorąco.
Uśmiecha się niewinnie i zaczyna jeść szarlotkę którą nam podano.
On jest okropny. Wszystko robi celowo
- Spróbuj, jest bardzo dobra.- Nabiera kawałek na swój widelczyk i wkłada mi do ust, a jego dłoń wędruje po moim udzie.
Przełykam ciasto. Okay, dobre ale ja myślę o czym innym.
Mógłby przestać... a może nie. Sama już nie wiem.
Łapię jego dłoń i przytrzymuję.
- Kochanie?
- Tak?
- O czym ty myślisz?
- O niczym. Naprawdę Niall. - kiwam głową.
Niech mnie dotyka. Podchodzi do nas kelnerka z rachunkiem.
Boże wychodzimy a ja chce najszybciej znaleźć się w domu. Najlepiej z nim w łóżku
Wsiadamy do samochodu, a przed nami korek.
- Nie wytrzymam, Boże no.
Patrzy się na mnie nieco zdziwiony,
- Nie słuchaj.
- Jasne.- Trąbi na faceta przed nami
Opieram głowę o szybę. Jeszcze chwila i sama sobie to zrobię
Przygryzam wargę i patrzę na ten durny korek przed nami.
Powoli ruszamy,
Mozolnie dojeżdżamy do jakiegoś skrzyżowania.
Stukam palcami o szybę. Nigdy nie byłam tak niecierpliwa
- Jeszcze z dobrą godzinę, mówi znowu się zatrzymując. Stoimy na światłach. Zachciało mu się restauracji na drugim końcu miasta
- Nie lubię cię.
- Myślałem, że mnie kochasz.
- Tak troszkę.
- Czemu tylko troszkę.
- Bo jest korek.
- Korek ma coś do twojej miłości?
- Oj Niall no - jęczę
- Nioe.
-  To czemu troszkę?
Całuję go w policzek.
- Ty juz wiesz
- Co ja mam zrobić, żebyś kochała mnie bardziej niż troszkę?
- Hhaha nie wiem. Zrób tak żeby szybciej jechać. - żartuję
- Nie da rady.- Odwraca się do mnie i całuje. - Jesteś niezaspokojona.
- Zdecydowanie.
- I co ja mam z tym zrobić? Związać i brać dopóki nie będziesz miała zdecydowanie dość?
- Zdecydowanie tak.
- Bardzo zabawne
- Ale to jest bardzo dobry pomysł.
Patrzy się na mnie zaszokowany.
- No co?
- Zastanawiam się co ci siedzi w głowie
- Zaspokojenie. – całuję go.
- Kochanie prowadzę.
- Stoisz w korku misiu, jeśli już.
- Taa, korek
- Korek uprzykrza mi życie.,
Śmieje się i skręca. Gdzie on jedzie?
Jak to będzie skrót to dziękuję Bogu.
Nie poznaję tej okolicy.
- Gdzie jedziemy?
- Nie daleko.- Odpowiada. - Dzisiaj mamy dzień seksu w niekonwencjonalnych warunkach.
- Zapamiętam. - pstrykam palcami śmiejąc się.
- Tak.- Skręca w boczną uliczkę i jedzie przez las.
- Matko, las?
- Raczej moje auto.- Trochę małe te jego auto.
- Auto mówisz
- Tak.
- Dobry pomysł., - uśmiecham się.
- Jedyny jaki miałem.- Zatrzymuje się i odsuwa swój fotel do tyłu.
Wskakuję mu na kolana i zaczynam całować.
Trochę mało wygodnie.
Ale nie przeszkadza mi to teraz.
Trzymam jego twarz dłoniach i zachłannie całuje. Niall sprawnie zsuwa nieco swoje spodnie.
Wystarczy, że podniosę biodra i gdy je opuszczę jest we mnie.
O Boże... Rozkoszuję się tym uczuciem.
Bardzo szybko dochodzę. Moja ręka ześlizguje się po szybie zaparowanej od naszych oddechów
Siedzę nadal na jego kolanach. Niall całuje mnie po szyi.
- Masz dość?
- Ciebie nigdy.
- Kochanie -składa mi czuły pocałunek na ustach.
- Tak?
- Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham. - całuję go.
Przytula mnie do siebie.
Siedzę tak wtulona w niego. Nie mam zamiaru się nigdzie ruszać.
- Nie myślałem, że będę kiedyś chciał tego wszystkiego.
- Czego?
- No miłość, domu, ślubu dzieci. Całej tej przyszłości.
- A teraz chcesz - uśmiecham się patrząc mu w oczy, - Ze mną?
- Tylko z tobą.
Całuję go przelewając w pocałunek całą miłość
Oddaje pocałunek. z tą samą zachłannością.
- Mój. - wtulam się.
- Tylko twój.
W końcu trzeba było ogarnąć się i wrócić do domu.
Niall musiał skończyć swoją pracę.
Leżę na dywanie i oglądam film.
Zajadam się popkornem i co raz śmieję się z filmu
Odbieram dzwoniący telefon. Już na starcie słyszę Stylesa.
- Tam, gdzie mnie nie znajdziesz wujku. - śmieję się.
- Kurwa, gdzie?
- Nie ważne.
Klnie jeszcze raz i się rozłącza
- Pff. - prycham i idę do kuchni. Biorę coś zimnego do picia.
Wracam do oglądania filmu. Dołącza do mnie NIall.
Kładę głowę na jego klatce.
Przyciąga mnie od siebie. Całuje w nos i razem kończymy film.
- Nie wracam do domu, bo u taty nocuje Soooophie.
- Woow
- Tak, chyba go ta prawda męczyła, ale teraz o wszystkim wiem.
- I może się rodzeństwa dorobisz.- Żartuje NIall.
- Tsa, pff chyba się nie doczekam. - cmokam go w policzek
- Skąd wiesz? Tego się nie zapomina jak jazdy na rowerze.
Zaczynam się głośno śmiać.
- Prędzej dziadkiem zostanie - wstaję i idę pod prysznic
- Może cię jeszcze zaskoczyć.- Niall idzie za mną.
- Idziesz ze mną?
- Jeśli mogę.
- Pewnie.
Zaczyna mnie rozbierać
Ja mu się odwdzięczam.
Lądujemy pod strumieniem ciepłej wody
Myjemy swoje ciała nawzajem. Na więcej nie mam siły.
Później Niall niesie mnie do łóżka.
Przytulam go mocno.
- Derek chwalił mi się USG. Nagrał sobie jak bije serce dziecka.- mówi.
- Ale to słodkie.
- Tak. Bardzo.- Patrzy mi w oczy.- Coś ty ze mną zrobiła.
- Nauczyłam kochać. - uśmiecham się delikatnie
- Nagle pomyślałem, że też tak chcę.
- Dziecko?
- Tak. Tego całego szczęści, kupowania małych rzeczy, chodzenia na przedstawienia.
Uśmiecham się i głaszczę jego policzek.
- Nieprzespanych nocy i słów tato
- Wiesz, co? - szepczę mu do ucha. - Ja też tego chcę.
Przytula mnie do siebie i całuje w głowę.
Jestem bezpieczna i szczęśliwa.
- Niall, ale kiedyś będę też chciała latać.
- Wiem. Kupię ci samolot.
- Nie, nie.
- Tak, tak, tak.
- Nie i nie. Nie chcę samolotu tylko pracę - śmieję się.
- Będziesz miała pracę. Bardzo odpowiedzialną.
- Jaką?
- Bycie mamą.
- Tak kochanie, ale - całuję go i przewracam na poduszki. - Mogę robić to w ciąży i potem gdy np. dziecko będzie duże.
- Wolałbym nie.
- Wiesz, że nie na długo.
- Ale i tak wolałbym nie. Możesz latać ze mną.
- Ktoś musi być z dzieckiem
- No więc postanowione zostajesz w domu.
- Nie ma tak dobrze. - śmieję. - I ja nie jestem w ciąży.
- Ale będziesz- całuje mnie w usta.
- Kiedyś - oddaję pocałunek.
- Niedługo.
Śmieję się i zakopuję w kołdrze. Zamykam oczy.
Nie daje mi spokoju i całuje ciągle po szyi.
- Kotku. - mruczę nadal nie podnosząc powiek.
- Co?
- Do czego dążysz?
- Do niczego.
- Fajnie, bo mam jutro rano psychologa więc idziemy spać.
- Psychologa?
- Tak.
- Po co?
- Z tatą.
- Aaa. No dobra to śpij
Śmieję się i zaraz zasypiam.
~~*~~
Niall zajmuje się wydaniem mojej książki. A raczej zajął się. Bo teraz latam jako stewardessa, przeważnie on leci ze mną i promuje " Marzenia w chmurach" Nie jest zadowolony, że wróciłam do pracy. Ale chcę się tym nacieszyć póki nie mamy dziecka, chociaż go chcę. Niall też go chce. Tak bardzo się zmienił. Zrobił się jeszcze bardziej kochany Po prostu cudowny. Stoję przed pasażerami wskazując im wyjścia awaryjne,
Uśmiecham się. Tak, to jest moja ulubiona praca, chociaż czasem ludzie mnie irytują.
Nie boję się już. Startujemy.
Cały lot przebiega zgodnie z planem
Lądujemy w Oslo.
Na lotnisku jest pełno ludzi.
Ledwo co przepycham się przez tłum. Są też dziennikarze. Często mi robią zdjęcia. To takie dochodzenie czy nie zdradzam Nialla?
To po prostu śmieszne.
Jadę do hotelu i od razu dzwoni mój telefon.
- Hej skarbie.
- No hej. - stoję przy oknie.
- Jak tam widoki?
- Zimaaa.
- Uuuu to straszne.
- Tak, straszne. Co u ciebie?
- Trochę smutno
- Też tęsknie, ale nie ma mnie od 5 godzin.
- Wiem i to straszne.
- Oh Niall. - śmieję się. - Byłeś u mojego taty? - złapali dobry kontakt.
- Tak. Razem pijemy z tęsknoty.
- O matko. Straszne
- No bo wy kobiety jesteście straszne. Zostawiacie nas
- A Sophie gdzie?
- Na zjeździe antyków
- Aaa. - śmieję się. - Poradzicie sobie.
- Ja chcę do ciebie. Muszę się pozbyć tych linii lotniczych.
- Dlaczego?
- Bo wtedy nie dam ci latać.
- Idź ty. Mam prawo.- śmieję się.
- Wiem. A i chcę dzidziusia.- On chyba już wypił.
- Połóż się spać kochanie
- Nie bez ciebie.
- Musisz. Idź. Dobranoc skarbie.
- Nie kochasz mnie.
- Kocham.
- To udowodnij.
- Niall, ja pracuję - śmieję się. - A ty pijany jesteś
- Wyjdź na balkon.
Robię co mi każe.
Patrzę w dół. Macha do mnie.
- Serio zima.
- Niall! - krzyczę. - Zwariowałeś!
- Tak, przez ciebie. Ale mam własny samolot i mogę latać gdzie chcę.
- Bożeee. - idę na dół.
Bierze mnie od razu w ramiona.
- Mówiłem, że tęsknię.
- Jesteś nienormalny. - całuję go namiętnie w usta.
- Tak trochę.
- Chodź do pokoju. - biorę go za rękę.
Idziemy na górę.
Zamykam drzwi za nami od pokoju. Naprawdę mnie zaskoczył.
Całuje mnie w usta.
Zdejmuję z niego płaszcz.
- Bardzo, bardzo tęskniłem- mówi między pocałunkami.
Opadam na łóżko i ciągnę go za sobą.
Śmieje się głośno i przygniata mnie do materaca.
- Bardzo? - mruczę mu do ucha.
- Bardzo, bardzo...
- Udowodnij. - uśmiecham się.
Całuje mnie w usta, po chwili zjeżdża na moją szyję, a palcami rozpina moją spódnicę. Mój uniform znajduje się na podłoże już po chwili. Obdarowuje mój dekolt pocałunkami a dłońmi rozsuwa moje nogi. Dotyka mnie przez bieliznę.  Cicho wzdycham. To takie przyjemne. On tu jest.
Nie przestaje mnie całować. Teraz mój brzuch, a po chwili uda.
- Oh... - wiercę się.
Zsuwa ze mnie bieliznę. Jedna moja noga stoi na podłodze, a drugą mam zgiętą. Niall klęczy i mnie całuje.
Moje myśli odpływają gdzieś daleko. Jestem ja i on. Jego usta.
Boże, co on ze mną wyprawia.
Jęczę trochę głośniej. Bo chcę już go w sobie.
- Oh... kochanie- Niall całuje mnie w usta,
- Nie znęcaj się..
Ściąga swoje spodnie i po chwili czuję go w sobie. Oplatam jego pas. Jest taki zdecydowany. Wreszcie nie tak delikatny. Bierze mnie szybko i ostro. Zamyka mi usta kolejnymi pocałunkami. Mój głos rozchodzi się mimo to po całym pokoju. Dochodzę głośno krzycząc. Próbuję łapać oddech. Niall kładzie się obok mnie.
Kładę dłoń na klatce i oddycham coraz wolniej.
- Wierzysz mi?
- Bardzo.
Całuje mnie w czoło i przyciąga do siebie.
- Jutro lecę do Bejrutu. Wróć do domu co? - całuję go w usta.
- Może wrócimy razem.
- Pracuję. - wtulam się.
- Jasne.- Wstaje z łóżka.- Wrócę do domu.
- Nie. - przyciągam go na łóżko. - Nie kłóćmy się oto. Przecież potem będę zawsze w domu.
- Chce teraz.
- Dobra, ale rano.
Uśmiecha się i całuje mnie w głowę. Czemu ja mu zawsze ulegam?
Nie wiem... Ale on czasem jest cholernie wkurzający
- Ale to nie znaczy że zwalniam się.
Przewraca tylko oczami. Ja też wywracam oczami i zasypiam po jakimś czasie Rano budzę się pierwsza. Niall śpi mocno mnie obejmując. Całuję go w czoło.  Otwiera oczy i patrzy na mnie tymi niebieskimi oczami.
- No hej.
Podnosi się lekko i całuje mnie w nos.
- Wstajemy?
- Nie- mówi i przyciąga mnie do siebie
- Kochanie - śmieję się.
- CO?
- Eh nic.
Obejmuje mnie i całuje po szyi.
- A tobie co chodzi po głowie?
- Zupełnie nic.
- Ah, jasne.
- No nic- jeździ dłonią po moim ciele.
Uśmiecham się. Jak ja kocham jego dotyk.
- A ty masz na coś ochotę?
- Na ciebie. Jak zawsze.
Powoli i delikatnie mnie rozpala. Całujemy się i dotykamy. Jest cudownie. Siedzimy na łóżku i jemy śniadanie.
- Szantażujesz mnie wiesz?
- Nie.
- Tak.
- Czym niby?
- Tym, że się obrażasz. A ja nie chcę się z tobą kłócić, więc ulegam. Całuję go
- Po prostu wolę mieć cię w domu
- Wiem.
- Więc cię nie szantażuje
- Dobra idę pod prysznic - wchodzę do łazienki.
- Jasne.
Wchodzę pod prysznic i myję się.
Tylko w ręczniki idę do pokoju bo zapomniałam rzeczy. Niall ciągnie mnie za rękę na swoje kolana.
- Może pojedziemy na jakieś wakacje. Weźmy twojego tatę i Sophie do brukseli.
- Wspaniały pomysł kochanie. - uśmiecham się.
- To się cieszę, że ci się podoba.
Całuję go w policzek. co prawda pracowałam tylko dwa miesiące i wakacje mi nie są potrzebne, ale nie będę się z nim kłóciła. Wstaję i biorę ubrania.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Uśmiecha się do mnie i kładzie na łóżku. Idę do łazienki. Ubieram się i poprawiam włosy.
Wracam do pokoju Niall rozmawia przez telefon z moim tatą.
W końcu wylatujemy z Oslo i lecimy do Londynu.
- Ale nie jesteś na mnie zła?
- Nie.
- To dobrze.
Uśmiecham się. Jedziemy najpierw do mnie. Przekraczam próg i dobrze czuję zapach takich perfum. Nie święta trójca rozmawia z tatą. Zatrzymuje się w pół kroku.. Niall patrzy zaszokowany.
- Co wy tu robicie? - pytam cicho.
- Odwiedzamy starego kumpla.
- Wyjdź stąd - warczę na Zayna.
- Spokojnie my tylko rozmawiamy.
- A mnie to kurwa obchodzi. - podchodzę do niego. - Wyjdź. - powtarzam. Tata nie wygląda najlepiej,
- Już idziemy. Do zobaczenia Horan.
Przechodzą szturchając go ramieniem. Zamykają drzwi za sobą
Podchodzę do taty i go przytulam.
- W porządku? - pytam.
- Tak
- Idź się połóż.
Idzie na górę do swojego pokoju. Siadam zdenerwowana na sofie. Wsuwam palce we włosy. Jak oni mogą tak bez karnie wejść, to ja się boję wyjść na ulicę.
Niall przytula mnie do siebie.
- Czego oni chcą?
- Nie wiem skarbie.
Oddycham głęboko i nie chcę już o tym myśleć
Całuje mnie w głowę.
- Zostańmy tu dziś.
- Dobrze, zostaniemy.
Do wieczora chodziłam do taty i pytałam czy w porządku. Nie było najgorzej. W końcu biorę prysznic i kładę się z Niallem do łóżka.
Przyciąga mnie do sobie i zasypiamy.

sobota, 23 sierpnia 2014

13. Through the dark.

Isabella
Jesteśmy na spacerze. W końcu inne miejsce. Harry trzyma mnie za rękę i pilnuje.
Jakbym wiedziała gdzie jestem i mogła uciec. Dogniłby mnie
- Czego tak właściwie chcesz wujku? - to ostatnie mówię złośliwie. To całej trójki tak gadam, bo mnie irytują.
- Nic mała, po prostu możesz nas wydać, a oni chcą wkurwić Horana.
- Tak, no na pewno już lecę na policję. Zwariowałeś.
- Tak. bo nadal się z nimi zadaje.
Kręcę głową.
- Kto to Katherine? Zayn powiedział jesteś jak Katherine.
- Nikt. Musiałaś źle usłyszeć.
- Odpowiedz. - warczę. - Moja matka tak?!
Kiwa głową.
- Mów o niej.
- Nie. Ty mi rozkazywać nie będziesz.- Dla niego to też jakiś temat tabu.
- Ja pierdole. - mówię. - Już wiem. Katherine była dziwką i każdy z was z nią sypiał i nie wiadomo kto jest moim ojcem. - prycham.
- Louis jest twoim ojcem.
- A ona to co?
- To twoja matka. Koniec tematu.
- Nie nazywaj tej suki moją matką. - wywracam oczami. Wyrywam się i idę do willi. Zamykam się w łazience.
Jakby była moją matką to nigdy by mnie nie zostawiła.
Nigdy nie chciałam jej poznać. Tata zawsze przez nią cierpiał.  Chcę do mojego Nialla. Proszę..
Siadam na podłodze i zaczynam płakać.  Jestem pobita, poniżona i jeszcze nikt mi nic nie mówi. Oni są popieprzeni.  A po miesiącu nawet zostaje zabrana na akcje. Super nie? Mam wybuchnąć jeden z banków, gdy tylko go okradną.  To jest po prostu nienormalne. Chore. Ale robię to.
Budynek wybucha, gdy tylko dostaję taki sygnał.
- A może tak weźmiemy się za biuro Horana?
Zamieram na te słowa.
- Nie możecie.
- Możemy wszystko- mówi Zayn.
- Nic nie możecie. Pojebani jesteście!
- Ucisz ją Styles
- Spróbuj tylko, a rano się nie obudzisz. - dostaje ode mnie łokciem w żebra. Otwieram drzwi od auta i wyskakuję na asfalt. Zdzieram skórę z kolan i uderzam w obojczyk chyba go łamiąc. Nie zważam na ból tylko wstaję i uciekam. Biegnę do największego wieżowca w tej okolicy.
Ledwo łapię oddech, ale mnie nie złapali.
Gubię ich za zakrętem. Wpadam do firmy przewracając się na białą podłogę. Oddycham głęboko nie patrząc czy ktoś zwraca uwagę.
Jakoś podnoszę się z podłogi.
Kuśtykając i cicho łkając podchodzę do recepcji.
- Mogę..tam ...na górę? - pytam jakiejś blondynki ledwo oddychając. Moja klatka. Moje wszystko to jedno wielkie au.
- Oczywiście, pani do kogo?
- Do pani szefa.
- Ale pan Horan nikogo nie przyjmuje.
Ignoruję ją i idę do windy.
- Zostaw mnie. - mówię do ochroniarza.
Puszcza mnie, a ja jadę na górę.
Powoli dochodzę do jego gabinetu i pukam do drzwi.
- Mówiłem, żadnych spotkań Hanna- słyszę jego głos a po chwili widzę jego po drugiej stronie progu.
- Nie jestem Hannah i mogę sobie iść. - opieram się o drzwi i zamykam oczy.
- Boże nie.- Bierze mnie w ramiona.
- Ała...
- Coś ci zrobili?
Kręcę przecząco głową.
- Nie ważne. Nic mi nie jest.
- Chodź- sadza mnie na kanapie.
Wyciągam rękę i biorę szklankę wody ze stolika. Wypijam ją od razu
- Głodna jesteś? Każę coś zamówić. Może zadzwonię po lekarza?
- Nic mi nie jest. - powtarzam chowając twarz w dłoniach. - Nie jestem.
Przytula mnie do siebie.
Dobrze się czuję w jego ramionach. Nareszcie.
- Mam trzech nowych wujków, moja matka to tabu, chcą ci wysadzić firmę, poroniłam. Jest świetnie.
- Poczekaj, byłaś w ciąży?
- Nie wiedziałam.
Całuje mnie w głowę.
Nie wytrzymuję dłużej i rozpłakuję się.
Tuli mnie do siebie i próbuje uspokoić.
Jestem zmęczona wszystkim.
- Przepraszam Niall.
- Nie masz za co.
- Mam.
- Nie masz. Nie ma w tym twojej winy.
- Niall, zabierz mnie do domu.
- Oczywiście. - Bierze mnie na ręce i znosi do swojego samochodu.
Jęczę, bo mnie to boli.
- Przepraszam.
Sadza mnie w fotelu. Okropnie się czuję.
- Do mnie czy do ciebie.?
- Do domu. - patrzę mu w oczy.
Uśmiecha się lekko i jedzie do domu.
Boli mnie ramię. Zaciskam zęby, zamykam oczy i zasypiam. Budzę się w sypialni Nialla. Za oknem jest już ciemno.Wstaję i idę do łazienki. Zdejmuję powoli rzeczy. Czuję się dziś słabo. Wchodzę pod prysznic. Ciepła woda dobrze mi robie. Lepiej się czuję od razu. Przebieram czyste ubrania i wychodzę. Idę do salonu, gdzie siedzi Niall. Rozmawia przez telefon. Uśmiecham się do niego i idę do kuchni. Wyjmuję okład lodu. Przykładam do bolącego ramienia. Siadam na krześle. niby już jest dobrze. Jestem w domu. Z Niallem.  Ale nadal się boję.  Idę do niego i przytulam się
Obejmuje mnie ramieniem i całuje w głowę.
- Derek zadzwonię później. Masz dalej szukać.
Opieram głowę o jego bark. Zaciskam palce na koszuli Nialla.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham skarbie.
- Bałam się. To znaczy nie ich, bo to oni obrywali ode mnie.
- Czego się bałaś ?
- Że nie wrócę
- Znalazłbym cię na końcu świata.
- Szukałeś?
- Tak.
Wtulam się mocniej.
- Ale nie rób im nic złego.
- Dlaczego. Skrzywdzili cię, nasze dziecko.
Przełykam ślinę. Wiem jak jest i co się stało.
- Ale mój tata też taki był.
- Ale już nie jest.
- Nie skrzywdzili mnie, tylko porwali.
- Może to ze względu na niego.
- Nie są tacy źli..
- No już dobrze, nic im nie zrobię.
Podnoszę głową i całuję go w usta. Tęskniłam za tymi wargami.
Czule oddaje mój pocałunek.
- Mówiłeś tacie?
- Tak już dzwoniłem do niego. Spałaś sześć godzin.
- O matko.
- To dobrze, że spałaś.
- Ale jestem głodna. - podchodzę się i idę robić jeść.
- Usiądź ja coś ci przygotuje.
- Poradzę sobie. Gotowałam tam ciągle.
Przewraca oczami i daje mi spokój.
Robię jakąkolwiek kolację i siadam przy barze. Wyjmuję z kieszeni spodni pen drive'a na którym mam całą książkę. Pisać mi pozwalali.
- CO to?
- Książka.
- Cała?
- Cała.
- Dobrze, że kupiłem to wydawnictwo.
- CO? - jestem zaskoczona.
- Kupiłem wydawnictwo.- Uśmiecha się niewinnie.- Przecież wiedziałaś, że to zrobię.
- Ty - nie mogę wykrztusić słowa. - Zwariowałeś.
- Tak. przyznaję się.
- Boże, Niall. - wstaję i go przytulam.
Lekko mnie obejmuje, żeby sprawić mi jak najmniej bólu.
Zamykam oczy i wzdycham jego cudowny zapach. Jestem na swoim miejscu.,
- Bardzo się o ciebie martwiłem.
- Ale już jestem. - całuję go w szyję
- Tak jesteś.
- I nie odejdę.
- Nie przeżyłbym tego.
- Kocham cię. - przyciągam go i wpijam się w jego usta.
- Też... Cię... Kocham...- mówi między pocałunkami.
Popycham go na ścianę. Tak mi brakowało tego wszystkiego.
Obejmuje mnie w tali i coraz zachłanniej mnie całuje.
Robi tak, żeby nie zrobić mi krzywdy. Udaje mu się. Wsuwam dłonie pod jego koszulę.
- Kochanie... Twoja ręka.
- Nie zrobisz mi krzywdy.
- Nie chcę, żeby coś cię bolało.
- Nie będzie. - rozpinam mu koszulę. - Nie aż tak bardzo.
- Chcę, żeby nic nie bolało.
- Zapomnę o bólu dzięki tobie.
Całuje mnie w usta i bierze za rękę. Idziemy do jego sypialni.
Patrzę mu w niebieskie oczy. Teraz one świecą. Gdy zobaczyłam je w biurze były puste.
Ściąga ze mnie koszulkę i kładzie mnie na łóżku.
Uśmiecham się i siadam. Przyciągam go rozpinając pasek jego spodni.
Tęskniłam za nim całym. Dotykam palcami mięśni jego brzucha.
Składam drobne pocałunki na jego ramionach i barkach. Jak potem i szyi. Przesuwam dłońmi po jego plecach i wsuwam palce obu dłoni w jasne włosy. Całujemy się, aż braknie mi tchu.
Jeździ dłońmi po moim ciele. Przesuwa mnie na sam środek łóżka i dalej całuje, dotyka, sprawdza czy naprawdę jestem
Nie przejmuję się bólem wszystkich ran. On je koi. Koi swoim dotykiem i obecnością. Zostaję w bieliźnie. Przejeżdżam palcami po jego wardze skupiając na niej wzrok. Chcę go pocałować
Najpierw delikatnie, a po chwili coraz zachłanniej smakuje jego usta.
Obracam się i siadam na nim.
Patrzy się na mnie. Tak on jest tylko mój.
Pochylam się i delikatnie go całuję.
Oddaje mój pocałunek układając dłonie no moich biodrach.
- Mój - szepczę i całuję jego obojczyk. Potem drugi. - Mój. - zaraz potem bark. - Mój.
- Tylko twój, już na zawsze.
- Już na zawsze - splatam z nim palce.
- Tak.- Przekręca nas i leżę pod nim.
Teraz to on całuje moje ciało
Ściąga ze mnie bieliznę.
Zsuwam jego bokserki. Przejeżdżam palcami po jego plecach do szyi. Zostawiam szramy.
Całuje mnie w usta i powoli we mnie wchodzi. Jezu...jakie to cudowne po tak długim czasie.Robi to powoli. Jest taki czuły. Składa delikatne pocałunki na moich ustach. Wzdycham.Obejmuje go ramionami. Czuję, że zaraz dojdę. Ale chcę, żebyśmy zrobili to razem. Oddycham co raz szybciej.
Odchylam głowę do tyłu i jęczę wyginając się w łuk.
Dochodzi razem ze mną. Jest mi tak cudownie.
- O Boże...- sapię.
- Tak...- całuje mnie w szyję.
Oddycham szybciej, ale w końcu normuje oddech.
Niall leży obok mnie i bawi się moimi palcami
Uśmiecham się do niego. Jest mi tak dobrze.
- Kocham cię
Obracam się na bok i całuję go delikatnie w usta. Potem patrzę mu w oczy.
- Ja ciebie również kocham.
Całuje mnie po szyi i dekoldzie, później schodzi pocałunkami na brzuch. Patrzy na mnie i jego oczy przez chwilę robią się smutne.
- Obiecuję ci nie jedno dziecko Niall.
- Wiem kochanie. - Bierze mnie w ramiona. - Po prostu żałuje tego co straciłem. '
Przytulam się do niego. Przymykam oczy.
- Ja również.
Całuje mnie po głowie.
- Kiedyś będziemy mieli dzieci.
- Na pewno. Jak jeszcze będziesz mnie chciał.
- Zawsze. Kochanie już zawsze.
Uśmiecham się delikatnie. Zmęczona usypiam.
Niall budzi mnie śniadaniem.
- Aww, dzięki. - całuję go.
- Proszę.- Podaje mi kubek z kawą.
Jemy razem śniadanie. Jest dużo śmiechu. Zaczynam odżywać. On leci do pracy, a ja do domu.
Tata przytula mnie na wejściu.
- Czemu nic mi nie mówiłeś? - mówię w jego klatkę
- Bo to przeszłość.
- Ważna przeszłość.
- Nie widziałem, że aż tak
Siadamy na sofie. Tata zaczyna mi wszystko opowiadać.
Wiem teraz o jego przeszłości.
O wszystkim wiem oprócz o Katherine. Ale chyba mnie to aż tak nie obchodzi. Idę do pokoju i biorę prysznic. Jezu jak dobrze tu być. W sumie to trochę się boję wychodzić. Oni mogą mnie znaleźć
Siadam na łóżku i przesuwam dłonią po narzucie. Chciałabym mieszkać z Niallem. Ale nie mogę też zostawić taty samego. Jestem między młotem a kowadłem. Patrzę przez okno na niebo. Chcę latać. Tam czuję się bezpieczna. Tak to jest cudownie.
Biorę torebkę i idę do firmy Nialla.
Windą jadę na górę.
Pukam do jego gabinetu.
- Proszę
Wchodzę do środka i posyłam mu uśmiech
- Hej
- Mam prośbę szefie. - podchodzę bliżej.
- Szefie?
- Ładnie brzmi. - śmieję się.
- Dobra
- Przyjmiesz mnie do pracy? Na loty międzynarodowe?
- Chcesz latać?
- Tak. Miałam czas na przemyślenie, a książkę napisałam.
- Dobrze.
Uśmiecham się i przytulam do niego.
- Mówiłeś coś kiedyś o...biurku...
- Tak?
- Masz może trochę czasu? - śmieję się stukając palcami o blat.
- Mam.
- A masz może ochotę?
- Na ciebie zawsze.
Siadam na biurku i przyciągam go do siebie. Mam sukienkę. Nie mam bielizny, bo zapomniałam wziąć jej do łazienki i myślałam że nigdzie nie będę szła.
- Jakaś ty niegrzeczna.- Rozsuwa moje nogi.
- Ja? Raczej zapominalska.
Śmieje się i całuje moje usta.
Obejmuję jego szyję,.
Podnosi się z krzesła i przesuwa mnie po biurku. Wszystkie papiery lądują na ziemi.  Pociągam go za pasek od spodni. Rozpinam jego spodnie i wsadzam dłonie do jego bokserek. Jest już taki twardy. Przesuwam ręką po jego męskości. Jęczy mi do ucha składając pocałunki na mojej szyi. Robię to szybciej, aż dochodzi.
Zniecierpliwiony ściąga swoje spodnie i bardziej rozsuwa moje nogi. Przyjmuję go od razu. Robi to gwałtownie i szybko. Trzymam się blatu biurka.  Głośno jęczę. Boże...Chcę szybciej. Dochodzę, a on nie przestaje.  Orgazm za orgazmem. To właśnie dostaję.
Leżę na jego biurku i próbuję złapać oddech.
- Ty tu będziesz pracował...
- Tak.
- O matko.
Obserwuję go jak się ubiera,
Zagryzam wargę.
- Chcesz wrócić do domu?
- Bardzo chcę.- Całuje mnie w usta.
- Więc wróćmy. Proszę... - mruczę.
Całuje mnie jeszcze raz, tym razem bardziej namiętnie.
Oddaję pocałunek zadowolona.
- Jesteś zbyt kusząca, żeby ci się oprzeć.- Robi mi malinkę na szyi.
- Oh... - wydymam wargę.
- Co?- Bierze mnie za rękę.
- Jesteś okropny. Mam ich pełno. – śmieje się
- No bo jesteś moja.
- Tak, wiem. - obejmuje mnie ramieniem i idziemy przez korytarz.
Wsiadamy do windy, a on zaczyna mnie całować.
Opieram się o ścianę i odwzajemniam pocałunki. Jedną nogę podnoszę i zatrzymuję się ona na jego biodrze.
Przyciska mocniej mnie do ściany. Kręcę się bardziej go pobudzając.
- Jeszcze nie masz dość? - uśmiecham się odrywając od niego. Zaczynam całować go po szyi.
- No właśnie nie.
- To dobrze.
- Tak? Ty nie masz dość.- Ściska mój pośladek.
- Nie - mruczę. - Nigdy.
Winda się zatrzymuje, a on mnie puszcza. Miałabym ochotę na jeszcze jedną wycieczkę na górę.
- Mowy nie ma. - przyciągam go i wciskam stop tak że drzwi się blokują.
- Isabello- mruczy mi do ucha.
- Kotku - rozpinam powtórnie jego spodnie.,
- Tutaj?
- Tutaj.
Śmieje się cicho i sadza mnie na biodrach.
Po chwili jestem przyciśnięta do ściany i znów we mnie wchodzi.
Bierze mnie szybko. Trzymam się jego ramion.
Krzyczę jego imię, gdy czuję się spełniona.
Stawia mnie na nogach. - Nie wiem czy chcę, abyś latała.
Trzymam jego kark.
- Bo?
- Bo będę bardzo za tobą tęsknił.- Przytula mnie do siebie.
- Dobrze.
- Nie będziesz latać? Bo ja już wymyślałem sposoby, żeby cię zatrzymać.
- Jak bardzo będziesz tęsknił to nie będę.
- Bardzo, bardzo będę tęsknił.
- Oh kochanie.
- Co?
- Dla ciebie wszystko. Dobra, idziemy do domu.
Włącza windę z powrotem. - Hanna odchodzi na urlop.
- Mogę ją zastąpić.
- Nie. Wtedy w ogóle nie będę pracował. Całe pół roku jej nie będzie.
- Wcale, że będziesz. Mówię ci. Ja będę tu na dole, a ty tam na górze.
- Tak oczywiście.
- No proszę.
- Nie.- Całuje mnie w usta.
- Dereka awansuję. Taki niecny plan ustaliliśmy z Hanną. Taka kara za zrobienie dziecka.
- Cooo?
- No, nie widziałaś brzuszka Hanny?
- Ale to Dereka?
- No, też mało nie padłem.
- Wow... Nieźle.
- Więc on będzie moją sekretarką.- Wysiadamy z windy.
- Dobra, tak może być.
Całuje mnie w policzek i podchodzi do recepcji.
- Ja wychodzę. Wyślij mi mailem tą umowę kupna.
- Tak panie Horan. - zaraz po odpowiedzi wychodzimy.
Idziemy prosto do samochodu.
- Chyba najpierw zakupy
- Obiaaaaad.
- Tak. Restauracja?
- No dobra.
Jedziemy do jakiejś małej restauracji. To miejsce zupełnie nie pasuje do Nialla. Siadamy na jednej z kanap przy stoliku w rogu.
Zamawiamy dobry obiad. Jemy rozmawiając trochę o gangu.

sobota, 16 sierpnia 2014

12. Radar.

Ktoś mnie chwyta za nadgarstki i pcha do Vana. Wrzeszcze i próbuje się uwolnić.
- Puść mnie!
- Zamknij się.- Uderza mnie.
Kurwa, boli. Zaciskam zęby i kopię go nogą w brzuch.
- Co za suka-  słyszę.
- Styles, zwiąż ją i jedź już.
Ręce mam skrępowane. Nie wiem co się dzieje. Gdzie jedziemy? Cholera. Leżę w samochodzie nie odzywając się. Próbuję wyjąc telefon. To lekka filozofia. Trzech mnie pilnuje, więc łatwo nie jest. Kurwa ten jeden ciągle na mnie patrzy.
- Ładnych oczu nie widziałeś? - syczę.
- Zamknij się
- Tylko tyle umiesz? Sam się zamknij. - wywracam oczami
Dostaje po buzi. Może lepiej się zamknę. Zamykam się, ale znów dostaje ode mnie nogą w brzuch. I niech spierdala. Wywożą mnie za miasto.
- Ej, Harry to niunia Horana. - mówi brunet o brązowych oczach. - No nieźle.
- Tak. Chyba lubimy mieć przejebane.
- Nie koniecznie. Kurwa, no kto tu jest najlepszym gangiem? Zabawimy sie.
- Tak- mówi mało przekonany.
- A tatuś ci mówił kim był panno Tomlinson?
- Co?
- Louis był z nami.
- Mój tata, na pewno nie.
- Oczywiście, że tak.
NIc już nie mówię. Mój tata? Nie, to nie możliwe
Nie mogę w to uwierzyć. To ...tata. Nie na pewno nie.
On jest za spokojny..
- Wypuście mnie.
- Raczej nie.
- Boże, co za kretyn. - warczę i opieram głowę o jakieś drzewo, pod którym mnie posadzili.
Oni nie mają rozumu. Zero. Przecież Niall zaraz zacznie się o mnie martwić.Jak ich znajdzie to nie będzie dobrze. Ja nie wiem czego chcą. Nie poszłabym na policję.Co oni kurwa planują?
Zabierają mnie do jakiegoś domu. Odbierają mi telefon i pieniądze. Harry jak zapamiętałam odwiązuje mi nadgarstki.
- Bez numerów, jasne? Tu i tak jest wszystko pozamykane mała. Umiesz gotować?
Nie odpowiadam, co ja za kucharkę będę im robić?
- Albo znów dostaniesz po tej ładnej twarzy.
- Umiem.- Odpowiadam.
- To idź do kuchni. - pokazuje na pomieszczenie w tej wielkiej willi. Ruszam się, a on idzie za mną.
Pokazuje mi wszystko co gdzie leży.  Zaczynam robić coś do jedzenia. Chcę do Nialla.
To jakiś obłęd. Jedzą to co przyszykowałam.
- No mała przynajmniej cokolwiek umiesz robić. - Liam bierze mnie na kolana. - Zadzwonimy do tatusia?
Nie odpowiadam tylko próbuję wyrwać się z jego objęć.
- Siedź grzecznie.
Mrożę go wzrokiem, ale przestaję się szarpać.
W nocy leżę na łóżku przy Stylesie. W sumie to...chyba dobrze trafiłam z jednej przyczyny. Nie katują mnie.
Nie mogę zasnąć.
Mam mętlik w głowie. Uważam to za jakiś koszmar. Koszmar, który ciągnie się z dnia na dzień. NIby po tygodniu znałam już zachowanie całej trójki. Liam był najbardziej wyrozumiały w stosunku do mnie. Zayn zabijał wzrokiem, a Hazzy nie można było wkurwiać. Ale jakim cudem mój ojciec był w gangu?
Siedzę przy stole w kuchni i piję kawę. Chcę spokoju. Chcę do domu. Chce do Niall.aNie wiem po cholerę mnie tyle trzymają. NIech se kurwa zatrudnią kucharkę.  Naprawdę nie pójdę na policję. Lubię swoje życie. Albo oni czekają na kasę.
ciekawe skąd.Tata jej nie ma, a Niall ciekawe czy by zapłacił.
Niall
- Może wyjechała? - sugeruje Derek.
- I nie powiedziała nikomu ani słowa. Nawet swojemu tacie. Serio musiało coś się stać.
- Nie ma jej dopiero od tygodnia.
- Kurwa to długo.- Już nie wytrzymuję i podnoszę głos.
- Wiesz jak jest, mogli ją porwać  bo jest twoją nową zabawką.
Do biura wchodzi Hannah.
- Pan Tomlinson do pana.
- Nie jest zabawką.- Warczę na przyjaciela.- Niech wejdzie.
Do środka wchodzi mężczyzna.
- Gdzie jest moja córka? - podchodzi do mnie.
- Nie wiem. Myślałem, że pan wie.
- Ja mam wiedzieć? - jest zły. - Miałeś ją chronić.
- Miałem się z nią spotkać, ale nie przyszła.
- Panie Tomlinson - odzywa się Derek. - Ona najwidoczniej została porwana.
Patrzy się teraz na niego. NIgdy nie widziałem go w takim stanie. Zazwyczaj to spokojny człowiek.
Zaciska pięści i prostuje się.
- Kurwa.
- Wie pan o kimś kto mógłby zrobić coś takiego?
- Tak mi się wydaje.
- Proszę powiedzieć.
- Jeden z największych gangów w Londynie.
Dobrze, że siedzę.  Na chwilę zabrakło mi powietrza. Matko moja Izzy.
Jezu, dlaczego ona?
- Styles, Malik i Payne.
- Dobrze wiem, o kogo chodzi. - ciekawe skąd on to wie.
Wypuszcza powietrze z ust i jest mocno zdenerwowany.
- Kiedyś był Tomlinson. - dodaje i wychodzi.
o ja pierdolę. Siedzę i wpatruję się w drzwi
- Czy ty słyszałeś to samo co ja?
- Tak mi się wydaje..
- On... Ona... córką gangstera?
- Najwyraźniej byłego,
- On zbiera monety.
Patrzy na mnie zdziwiony. Pokazuje na drzwi ręką.
- Poważnie?
- Tak. Stare monety i pocztówki.
- I skrywa tajemnice.
- Tak. Znajdź mi gdzie się ukrywa ta trójka idiotów.
- To nie będzie łatwe.
- Chyba jakoś sobie poradzisz?
- Tak. Chyba. - wychodzi.
- No to bierz się do pracy.

niedziela, 27 lipca 2014

11. Baby.

 Niall. Jestem na kolejnym nudnym spotkaniu. Hannah mi towarzyszy. Patrzy na mnie rozbawiona .Czy ja jestem aż tak zabawny? Pokazuje na szyję. Malinka. Przypominam sobie o niej.
Ale noc niezapomniana. Uśmiecham się tylko i wracam myślami do nudnych inwestycji.
W gabinecie zajmuje się telefonami i paroma dokumentami .muszę poustawiać nowe grafiki.
Moje myśli ciągle wracają do Isabelli. Jest w sumie niewinna ale cudowna. Kocham ją za uśmiech, za te oczy za wszystko. Jezu... muszę się skupić na pracy. Horan ogarnij się.
Mam wrażenie że umie mnie podniecić sama myśl o niej. A gdy wracam do domu widzę ją w krótkich spodenkach, mojej zawiązanej na talii koszuli i sprzątającej dom. Przemierzam cały salon i biorę ją w ramiona. Śmieje się dźwięcznie gdy ją obejmuję. Całuję jej obojczyk.
Zsuwam z ramienia jej koszulkę.
- Cześć. - podnosi rękę i kładzie ją na moim karku.
- Hej- mruczę nie odrywając się od jej ciała. Cały dzień zaprzątała mi głowę.
- Tęskniłam, sprzątałam o tobie myślałam.
- Ja też o tobie myślałem. Na przykład w sali konferencyjnej na tym dużym stole.
- Niall - wierci się w moich ramionach śmiejąc.
- A i jeszcze w moim gabinecie i windzie.
- Mamy na to czas. - odwraca się i mnie całuję. Bardzo długo.
- Tak.
- Niall?
- Tak skarbie?
- Gdybym była w ciąży to co? Nie jestem. - uśmiecha się. - ale gdyby.
- Nie wiem. Nigdy nie planowałem dzieci. Pewnie bym się przestraszył, ale kiedy strach mija dostrzegamy te dobre strony.
- Niall, chcę mieć kiedyś z tobą rodzinę.
- Kiedyś.
- Wiesz jeszcze mi się nie śpieszy - śmieje się całując mój policzek. - Muszę sprzątac
- Nie musisz.
- Zaczęłam to skończę.
- Oh no dobra.
Puściłem ją a ona sprzątała. Zbyt kusząco. Idę do gabinetu, muszę się czymś zająć. Zaczynam pracę na komputerze Jezu ja to kiedyś uważałem za przyjemne.
Zauważam plik na pulpicie książka. Czyli Izzy korzystała z komputera
Nic się nie stanie jak tam zajrzę. wchodzę w jej plik. Historia opowiada o dziewczynie spełniającej marzenia w niebie. Rezygnuje z miłości, aby latać. Ciekawe ona serio ma talent. Czyli teraz przyda mi się wydawnictwo.
- Skończyłam. - słyszę i widzę jak opiera się o futrynę.
- To super. Obiad na mieście?
- Obiad też zrobiłam - robi dzióbek.
- Tak- Podchodzę do niej i całuje w usta.
- Chodź. - bierze mnie za rękę i idziemy do kuchni.
Siadamy przy wyspie. Jak zawsze to co ona gotuje jest świetne. Ja zbieram naczynia.
Wkładam je do zmywarki. Isabell rozmawia przez telefon. Chyba z tatą.  Obejmuje ją w tali.
- To dobrze. Tak dzisiaj wrócę. Ja też. - uśmiecha sięi rozłącza.
- Wracasz do domu dzisiaj?
- Na chwilę chociaż
- Dobrze, nie mogę cię więzić.
- Nie więzisz. - odwraca się i mnie całuję.
To takie przyjemne mieć kogoś tylko dla siebie. I kogoś kto cię kocha.
Przytulam ją do siebie.
- To cię odwiozę.
- Lubię spacerować. - śmieje się w mój tors.
- A ja lubię cię odwozić
- Dobrze.
- Widzisz skarbie.
Uśmiecha się i idzie się przebrać. Potem odwożę ją do domu. Całuje na pożegnanie. Nie mogę się od niej oderwać.
- A może ja do ciebie przyjdę wieczorem?
- Z chęcią.
- Cześć kochanie. - całuje mnie jeszcze raz i wychodzi.
Wracam do domu. Trochę sportu dobrze mi zrobi.
Isabella
Siedzimy z tatą przy stole i rozmawiamy o monetach.
Potem przychodzi Sophia. Chcę z nią chwilę porozmawiać i zabieram ją do swojego pokoju.
- Tak?- patrzy na mnie zdziwiona.
- Bo ja chciałam pani coś powiedzieć. Widzę, że przyjaźnicie się z moim tatą i bardzo się cieszę
- Jest bardzo miłym człowiekiem.
- Tak, ale trochę zagubionym. Chcę, żeby pani wiedziała że jest trochę inny.
- Inny. W jakim sensie?
- Często zamyka się w sobie i trudno do niego dotrzeć. Trochę jak dziecko.
- A o to chodzi.
- Rozumie pani?
-tak.
- Dziękuję.
Uśmiecha się do mnie.
- Przy pani odżył.
- Tak? Nie wiem czy to moja zasługa.
- Pani.
- Ja z nim spędzam tylko czas .
- I to mu pomaga.
- To dobrze,
Całuję ja w policzek. sophia zabiera tatę na spacer. Wracam do pisania.
Szybko mi idzie.
Biorę torebkę i wychodzę. Udaję się na jakieś zakupy. Długo chodzę po galerii jednak nic nie wpada mi w oko. Powoli idę ku domowi Nialla. Jest już ciemno. Zatrzymuje się gdy słyszę przekleństwa i strzały.
- Malik, kurwa szybciej. - mówi zachrypnięty głos.
Stoję jak wryta widząc jak trzech mężczyzn zabija jakiegoś faceta. Nie mogę się ruszyć, a jeden z nich mnie dostrzega.

- Bierz ją. - mówi Mulat.

Obserwatorzy